wtorek, 6 grudnia 2016

#32 "Wszystkie jasne miejsca" Jennifer Niven [Coś poszło nie tak...]





OPIS FABUŁY:

Theodore Finch codziennie rozmyśla nad różnymi sposobami pozbawienia się życia, a jednocześnie nieustannie szuka czegoś, co pozwoliłoby mu pozostać na tym świecie.


Violet Markey żyje przeszłością i odlicza dni do zakończenia szkoły. Marzy o ucieczce z  małego miasteczka w Indianie i od rozpaczy po śmierci siostry.



Kiedy Finch i Violet spotykają się na szczycie szkolnej wieży, sześć pięter nad ziemią, nie do końca wiadomo, kto komu ratuje życie. A gdy ta zaskakująca para zaczyna pracować razem nad projektem geograficznym, by odkryć "cuda" Indiany, ruszają-jak to określa Finch-tam, gdzie poprowadzi ich droga: w miejsca maleńkie, dziwaczne, piękne, brzydkie i zaskakujące. Zupełnie jak życie.



Wkrótce tylko przez Violet Finch może być sobą-śmiałym, zabawnym chłopakiem, który wcale nie jest takim wariatem, za jakiego go uważają. I tylko przy Finchu Violet zapomina o odliczaniu dni, a zaczyna je przeżywać. Uczy się żyć od chłopaka, który pragnie umrzeć.




"Czasem, Ultraviolet, czujemy, że coś jest prawdziwe, nawet jeśli takie nie jest."



MOJA OPINIA:

Nie tego się spodziewałam. I nie jest to absolutnie komplement dla tej książki. Myślałam, że dostanę piękną, wzruszającą historię, która nie będzie schematyczna, która sprawi, że zacznę rozmyślać i analizować decyzje mojego życia, która wyciśnie ze mnie łzy i sprawi, że moje serduszko rozsypie się na miliony kawałeczków, a kac książkowy będzie mi towarzyszył przez następny tydzień, ale Wszystkie jasne miejsca nie spełniły ani jednego z powyższych elementów i szczerze mówiąc, to jestem tym faktem rozczarowana i zasmucona. Czytałam same pochlebne opinie, w których autorzy wychwalali tę powieść pod niebiosa i porównywali ją do samych perełek czytelniczych. Dlatego właśnie postawiłam Jennifer Niven dość wysoką poprzeczkę, której niestety ona nie przeskoczyła. Z przykrością muszę przyznać, że po przeczytaniu Wszystkich jasnych miejsc nie czuję nic. 

Po zapoznaniu się i pokochaniu Wybacz mi, Leonardzie Matthew Quicka stwierdziłam, że pozostanę w klimacie książek młodzieżowych, które zwracają uwagę czytelnika na problem samobójstwa i zagubienia. I o ile powieść Quicka była dla mnie fenomenem, tak Wszystkie jasne miejsca to jedno wielkie nieporozumienie.


"Jakie to musi być okropne uczucie kochać kogoś i nie móc mu pomóc."


Akcja tej książki jest taka, że.............. NIE! Jej właściwie nie ma... Przez ok. 350 stron (z 418) wydarzenia rozwijają się w tempie żółwia, nie dzieje się nic ciekawego, wszystkie sytuacje rozgrywają się w sposób dziwny, nudny i jakiś taki drętwy. Pojawia się dużo zdań, które są kompletnie niepotrzebne, nie wprowadzają niczego do fabuły, nie wpływają na bieg wydarzeń i często zastanawiałam się: "Na co to tu komu potrzebne?". Autorka skupia się czasami na rzeczach nieważnych, a elementy istotne zostawia sobie od tak! 

Z opisu wynikało, że nasi główni bohaterowie będą sobie podróżować po Indianie, zwiedzając "najcudowniejsze" miejsca tego stanu, więc liczyłam, że chociaż ten wątek da jakiś powiew świeżości tej historii, zainteresuje mnie czy pozwoli mojej wyobraźni przenieść się w tereny tu opisywane, ale NIE! Nie rozumiem, po co Jennifer Niven zaczynała coś, czego nie potrafiła poprowadzić, co potraktowała po macoszemu od samego początku, czemu nie poświęciła chociaż odrobiny uwagi! Opisy wycieczek Fincha i Violet były nużące i jednostajne. Do tego nie potrafiły na mnie wpłynąć, wiecie coś typu: "O! WOW! Ja chcę tam pojechać" lub "Fajnie byłoby się tam znaleźć". Nie było tu czegoś takiego, więc uważam, że jest to zabieg bardzo niedopracowany, a szkoda.





Narratorem Wszystkich jasnych miejsc raz był Finch, a raz była nim Violet. Moim zdaniem jest to nawet dobry zabieg, który powinien być w tej książce zastosowany, bo przez to dużo ona zyskuje i staje się ciekawsza, ale nawet wykonanie tak podstawowej rzeczy niezbyt autorce wyszło. Czytałam kolejne rozdziały raz z perspektywy Fincha, a raz z Violet i zacierała mi się ta granica między chłopakiem i dziewczyną. Często nie wiedziałam, kto teraz opowiada, czy jestem teraz w głowie kobiety czy mężczyzny i dopiero musiałam sobie to przypomnieć, wertując kartki do samego początku rozdziału. Autorka nie potrafiła zmienić narracji i nadać jej charakterystycznych cech, które jasno określiłyby płeć narratora, przez co znów traci w moich oczach!



Kolejnym elementem, na który sobie ponarzekam jest Finch. Wiem, że jest to książka, opowiadająca o chłopaku, na którego wpłynęły sytuacje z przeszłości, który przeżywa wszystko bardziej emocjonalnie, bo jest nastolatkiem po przejściach. Wiem, że autorka chciała nam pokazać, jak silnie na tak młodego człowieka wpływa ocena społeczeństwa, jak bardzo można się zagubić, poczuć samotnym i kompletnie niepotrzebnym. Doceniam to, że Jennifer pokazała nam, jak Finch próbował sobie z tym wszystkim radzić, zakładając coraz to nowe maski i ujawniając swoje prawdziwe ja tylko od czasu do czasu. Wszystko to rozumiem. Nie rozumiem tylko, dlaczego Niven obarczyła tym wszystkim jednego człowieka, po czym zaserwowała nam nie zagubionego chłopaka, który czymś się wyróżnia i który chce odnaleźć siebie, któremu byśmy kibicowali, ale nie potrafiącego się określić, zmieniającego się w jednej sekundzie, lekko humorzastego dzieciaka, który sam nie wie, czego chce! Kreację Fincha autorka spartoliła i nie rozumiem tylko dlaczego, skoro.....

....Violet Markey była bardzo sympatyczną bohaterką. Na kartach powieści poznajemy ją dużo lepiej od Fincha i mam wrażenie, że to jej została poświęcona cała uwaga. Wraz z rozwijającymi się wydarzeniami, widzimy przemianę bohaterki, to jak wciąż walczy, z dnia na dzień podejmuje śmielsze decyzje i pokonuje samą siebie. Bardzo podobało mi się, to jaką dziewczyną stała się Violet, współczułam jej, rozumiałam ją i wierzyłam, że uda jej się zmienić. Wywołała ona u mnie jakieś uczucia w przeciwieństwie do Theodora. 


"Przez ułamek sekundy sądzę, że mnie pocałuję. Przez ułamek sekundy pragnę, by to zrobił."


Problemów zawartych we Wszystkich jasnych miejscach było mnóstwo! Od akceptacji, odrzucenia, prób samobójczych przez nadopiekuńczość, zbytnie kontrolowanie, ukrywanie się za maskami obojętności lub szczęścia, aż do przemocy domowej, rozwodów i obojętności wobec dzieci. Wszystkie te zagadnienia Jennifer ukazała w sposób dobry, ale nie rewelacyjny. Większość z nich nakreśliła i tylko niektóre należycie poprowadziła. Tego wszystkiego było za mało i po raz kolejny czułam wielki niedosyt. 


Ale, żeby nie było, że tak tylko narzekam, powiem na odmianę coś pochlebnego. 

Książkę czyta się bardzo szybko 😂 Wiem, że to niezwykle pozytywny aspekt Wszystkich jasnych miejsc, ale innego nie znalazłam, więc bierzcie, co Wam daję 😂 Wracając-książkę można pochłonąć w jakieś dwa dni. Czyta się ją szybko, styl nie jest jakiś okropny, pojawia się dużo krótkich zdań, przeważają dialogi, a nie opisy, co z pewnością wielu z Was ucieszy. Rozdziały również są krótkie, nie ciągną się na niewiadomo ile stron i raczej w każdym z nich wydarzenia posuwają się naprzód.


Znalazłam jeszcze jeden po części pozytywny element, a jest nim fabuła. Pomysł na powieść był dobry. Cała koncepcja na książkę była dobrze przemyślana, idea tej pozycji również szła we właściwym kierunku. Zapowiadała się naprawdę interesująca, głęboka i poruszająca historia, która byłaby wstanie zmienić spojrzenie czytelnika na wiele spraw. Każde wydarzenia, choć niezbyt dobrze wykreowane, szło w takim rytmie jakim powinno. I gdyby autorka popracowała nad wszystkimi minusami tej książki, to myślę, że recenzowałabym teraz bestseller, a nie przeciętną książkę młodzieżową. (A może to jest bestseller, tylko że ja o tym nie wiem?)


Dopiero ostatnie 50 stron dało mi coś nowego, ciekawego i niebanalnego. W tym krótkim fragmencie dostrzegłam to, co Jennifer Niven starała mi się nieudolnie przekazać przez całą książkę. Zobaczyłam piękno miłości, nadzieję na lepsze jutro, smak szczęścia i obietnicę jasnego życia. 

Podsumowując, Wszystkie jasne miejsca była dla mnie rozczarowaniem i gdyby nie zakończenie, postać Violet oraz cytaty, na które co jakiś czas się natykałam, to prawdopodobnie zmieszałabym tę książkę z błotem, a tak to muszę przyznać, że ta 418-sto stronicowa młodzieżówka była do zniesienia. Czy polecam? Pomyślcie 😄


"Kiedyś i ja uwielbiałam słowa. Kochałam je, byłam dobra w układaniu z nich zdań. Z tego powodu byłam opiekuńcza wobec najlepszych z nich."


OCENA KOŃCOWA:

FABUŁA: 6/10

BOHATEROWIE:  7/10

STYL AUTORA:  8/10

OPRAWA WIZUALNA: 8/10

Wynik końcowy: 29/40 




Czytaliście? Jak Wam się książka podobała? Jeśli jesteście w niej zakochani, napiszcie mi dlaczego. Chętnie poznam pozytywne opinie i może dostrzegę coś, na co nie zwróciłam uwagi ;)
A może dopiero zamierzacie po nią sięgnąć? 

Jak po Mikołajkach, moi drodzy? Kto wzbogacił się o nowe perełki czytelnicze?
Pochwalcie się :*

Miłego wieczoru! *.*



~Marta

50 komentarzy:

  1. To, że nie czytałam tego, chyba dla nikogo nie powinno być zdziwieniem :D Znam książkę dzięki blogom, ale sięgać nie planuje: to nie moje gusta. Ale faktycznie, opis zapowiada dość ciekawą historię. Niestety, "z doświadczenia" wiem, że młodzieżówki potrafią spieprzyć nawet najlepszy pomysł <333
    drewniany-most.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to dlaczego? Mogłabym się w sumie dziwić :D
      Szczerze to zbyt wiele nie tracisz. O tak! Jeśli chodzi o młodzieżówki, to te z najlepszym pomysłem, mogą okazać się totalną katastrofą.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Jeśli czytam młodzieżówki to albo te fantstyczne, jeśli są bardzo znane, lub mam na głowie za dużo poważnych książek i czuje potrzebę sięgnięcia po coś bardzo lekkiego albo te, które przypadkiem wpadną mi w łapki (co ostatnio zdarzyło się przy "Prawie Mojżesza" Harmon). A i tak obyczajówki/romanse to coś po prostu nie dla mnie. Czytam je "jak muszę". W sumie piszę o tym gdzie tylko się da, dlatego to i żadna tajemnica, albo zaskoczenie :D

      Usuń
    3. ACH! Rozumiem ;) Wiadomo, że każdy ma swoje klimaty i nie będzie sięgał po książkę jakiegoś nielubianego lub obojętnego gatunku tylko dlatego, że ta jest popularna.
      Jestem od niedawna na Twoim blogu, więc dopiero poznaję Twój gust czytelniczy, więc nie miałam o tym pojęcia. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Jak możesz, łamiesz mi serducho! :D
    Zgodzę się, że fabuła nie jest porywająca i może lekko nużyć, pisałam kiedyś nawet w swojej recenzji, że jest to dosyć specyficzna książka i nadal tak uważam. Finch nie był humorzasty, nie był rozkapryszony, za to pogubiony - jak najbardziej. Moim zdaniem Niven GENIALNIE wykreowała jego postać. On usilnie chciał zostać uratowany, ale cóż może poradzić chora psychicznie osoba? On nie był samotny i po przejściach, on był po prostu chory, a nikt nie chciał mu pomóc. Ciężko musi żyć się takiej dwubiegunowej osobie, zwłaszcza gdy reszta udaje, że problem nie istnieje. Mną ta książka wstrząsnęła - i tak, momentami przynudzała, momentami rozczarowywała - ale podprogowy przekaz, który skrywa, bardzo, bardzo do mnie trafił. Chociaż wiadomo, na odbiór książki bardzo wpływają też doświadczenia czytających ją osób.

    Pozdrawiam Cię cieplutko (mimo, że się nie zgadzamy w kwestii tej książki :D ),
    Paulina z naksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisuję się pod tym. Idealnie to ujęłaś. ;)

      Usuń
    2. No przykro mi, komuś serducho w końcu złamać musiałam :D

      Muszę koniecznie zajrzeć do Twojej recenzji! No tak, fabuła była niezbyt porywająca, a dla osoby, (mnie) która lubi, kiedy w książce coś się dzieje, nie była ona niczym wybitnym.
      Jednak ja niestety odniosłam takie wrażenie. I racja-Finch był pogubiony, ale zamiast mu współczuć czy go zrozumieć, zamknęłam go w przegródce "humorzasty nastolatek" i tak już zostało. Może to właśnie przez jego kreację, która albo nie była odpowiednia albo przedobrzona, nie wiem. Dla mnie to Violet jest genialnie wykreowaną bohaterkę i nic tego nie zmieni :D Uważam jednak, że był samotny i po przejściach, no bo popatrz: był wyśmiewany i nieakceptowany przez rówieśników, a w dzieciństwie jego ojciec znęcał się nad nim i nad jego matką, więc na pewno zostawiło to na jego psychice dość znaczący ślad, czego skutki właśnie obserwowaliśmy.

      Cieszę się, że Tobie udało się wyciągnąć z tej książki wiele cennych informacji i dostrzec jej przekaz. Mnie niestety się to nie udało, ale może faktycznie doświadczenia czytających osób wpływają na odbiór książki.

      Pozdrawiam Cię równie cieplutko i wiem, że jedno odmiennie zdanie nie może nas poróżnić :D :*

      Usuń
    3. Ciebie Julio również pozdrawiam!! :*

      Usuń
    4. Najchętniej pisałoby się tylko te pozytywne recenzje, ale czasami tak się nie da. XD
      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  3. Ożesz w mordencje, Marta! A już miałam ją wpisywać na czołowe miejsce na liście chciejek gwiazdkowych :O Ale chyba się wstrzymam, i pozostawię ją na awaryjnej liście Marcina :D A poza tym mi ja kazano czytać w listopadzie koniecznie... może to przez to ci ona nie podeszła? Miesiąc spartaczyłaś Kochana! Ot co xD Nie wierzę, że nie było łez i złamanego serducha... no kurde, jak tobie nie złamało, to jakie są szanse, że mi złamie? :< Buuu!
    Co do mikołajek - opowieść jest długa xD Mój luby - Marcin miał zadanie - sprawić mi box'a. Zadanie spartaczyła tak, jak ty wybór miesiąca, na czytanie Wszystkich jasnych miejsc - wykupili wszystkie zanim ogarnął sprawę xD A więc sprawiłam mu listę blisko 50 książek, i bidula miał coś wybrać (bo umowa była, ze prezent będzie książkowy i mój, i jego XD). Tym sposobem on miał problem, a ja niespodziankę xD I tak oto mam na półeczce Ogień i wodę i Przepis na miłość i zbrodnię <3 Zapowiada się milutka zima ^^
    A ty byłaś grzeczna? XD
    Buziaki, i oby następna książka cię zwaliła z nóg!
    Q.

    Otwórz Drzwi do innego wymiaru

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha :D No widzisz, ja tak potrafię w głowie namieszać, że nawet gwiazdkowe prezenty trzeba wymieniać! No, ale co ja poradzę, że ta książka do mnie nie trafiła? :D

      No właśnie! Ani łez ani złamanego serducha nie było! A tak na to liczyłam...Ech! No zawiodłam się :( A może właśnie Tobie ta książka serduch złamie i będziesz wylewała łzy hektolitrami? Nigdy nic nie wiadomo, kochana!
      Hahaha :D Pogratuluj mu ode mnie....tylko czego??....rozgarnięcia? :D No i gratuluję nowych zdobyczy-podobno "Ogień i woda" jest dobrą książką, bo to sama Kasia ją zachwalała, więc coś na rzeczy musi być!

      Ależ oczywiście, że byłam grzeczna (przy rodzicach)! :P I tym oto sposobem mam trzy nowe perełki na półce-"Trawers", "Dwór cierni i róż" oraz "Słowika" ♥ Więc u mnie również zapowiada się milutka zima!

      Buziaki :*

      P.S. Uwierz mi-zwaliła mnie z nóg! ♥ Teraz tylko muszę napisać recenzję...

      Usuń
    2. Kurde, ja mam w głowie jakiś alarm, zawsze wiem, że ktoś mnie gdzieś woła xDDD
      Ogień i woda świetna książka, choć bohaterka wkurzająca <3 I wątek miłosny jest do dupy.

      Usuń
  4. Ta ocena dzisiaj to trochę słabiutka :D Jak nigdy!
    Ta książka wzbudza we mnie wstręt swoją okładką haha
    Widziałam ją w bibliotece i nie kazałam wypożyczyć koleżanką, chyba dobrze zrobiłam? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha :D No niestety, nawet mi się zdarza być nieubłaganą i konsekwentną w ocenie.
      Hej, okładka nie jest taka zła! :P
      Raczej dobrze :D Masz znakomitego nosa do książek!
      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  5. Spotkałam się już z wieloma recenzjami tej książki, bardzo wymieszane opinie, tytuł podrzuciłam córce, ale wiem, że jeszcze ta przygoda czytelnicza przed nią, poczekam na jej opinię. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że z tą książką jest tak, że albo wyciska ona łzy smutku, wzrusza, skłania do refleksji i porywa serca czytelników albo sprawia, że czytający mają z nią taki sam zgrzyt jak ja.
      W takim razie, proszę mi dać koniecznie znać, czy córce książka się podobała, czy może wręcz przeciwnie.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Jeszcze jej nie zaczęła, pewnie podczas świąt uda się jej po nią sięgnąć, sama jestem ciekawa, czy się z nią zaprzyjaźni. :)

      Usuń
    3. Święta, święta i po świętach! I jak? Zaprzyjaźniła się? :D

      Usuń
  6. Powiało chłodem i to takim prosto z Arktyki! :D No cóż nie wszystkie książki muszą nam pasować. Być może wpływ na twoja ocenę miał fakt, że wciąż w głowie masz książkę "Wybacz mi Leonardzie" i gdzieś tam w środku porównujesz te dwie książki. W takim przypadku lepiej widać różnice i drażniące nas elementy. Ja osobiście jej nie czytałam, nawet powiem szczerze mało o niej słyszałam. Czy zostałam zachęcona? Hmmm skłamałabym gdybym powiedziała, że tak. Wyartykułowałaś mi tyle błędów i niedociągnięć w tej książce, że straciłam ochotę by chociaż się nią zainteresować :D Chociaż jak wspominałaś fabuła i pomysł na nią są dość ciekawe. Jednak jak pisałam wyżej, za dużo o tej książce nie słyszałam, więc nie będę tez zbytnio żałować.
    Mikołajki upłynęły szybko i bez większego efektu ŁAŁ. Moja biblioteczka powiększyła się o jedną książkę - "Noc Kupały" K.B. Miszczuk i już zacieram ręce aż zacznę ją czytać!

    Pozdrawiam cieplutko:* Kejt_Pe
    Ukryte Miedzy Wersami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam w moim sercu! BUAHAHAHAHAHAHAHAHAHA :D Żartuję, oczywiście. Jestem bardzo uczuciową dziewczyną (okolice Afryki lub Ameryki), a ta Arktyka to tak tylko okazjonalnie :D
      Może to właśnie dlatego! Nie da się ukryć, że "Wybacz mi, Leonardzie" nadal znajduje się w moim serduszko i chyba podczas lektury "Wszystkich jasnych miejsc" mimowolnie porównywałam te książki i oto efekt.
      Ja za to słyszałam o niej bardzo dużo i może również dlatego, że postawiłam tej pozycji wysoką poprzeczkę, zawiodłam się na niej.
      Hahahaha :D No cóż, lubię wytykać książkom błędy :P
      O! W takim razie liczę na recenzję, gdyż już od dawna planuję sięgnąć po którąś z książek pani Miszczuk.

      Pozdrawiam cieplutko :*

      Usuń
  7. Ja jakoś od samego początku nie chciałam przeczytać tej książki :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, proszę! To mnie zaskoczyłaś, gdyż myślałam, że jest ona na liście "must have" wszystkich książkolików, a tu taka niespodzianka!

      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  8. Opis rzeczywiście zapowiada ciekawą książkę. Okładka również, jednak nie zamierzam jej czytać. Ta książka ma wszystko, czego w książkach nie cierpię zaczynając na niedopracowaniu wszystkiego, a kończąc na beznadziejnej kreacji głównego bohatera. Niby to zakończenie jest fajne, ale i tak mnie nie przekonuje. Zdecydowanie wolę fantastykę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie-opis był rewelacyjny, a i okładka genialnie zrobiona. Kontrastujące ze sobą kolory, obiecywały mi bardzo dobrą książkę, a tu niestety wyszło jak wyszło.
      O tak! Fantastyka jest wspaniała! ♥ I zajmuję pierwsze miejsce w moim serduchu.

      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  9. Słyszałam o tej książce wiele pozytywnych opinii, czasami miło jest przeczytać tę odmienną ;) sama nie czytałam i raczej nie zamierzam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że to moje narzekanie i wytykanie wad okazało się dla kogoś miłą odskocznią :D Nie tracisz w sumie zbyt wiele ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  10. Jestem zaskoczona, bo do tej pory słyszałam same pozytywne opinie na temat tej książki. Mimo tego, że ciebie ona rozczarowała to chętnie ją przeczytam. Jestem ciekawa czy mi się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również słyszałam same pozytywne opinie o tej książce, dlatego byłam bardzo zdziwiona tym, jakie uczucia ona na mnie wywołała. Liczyłam na jakiś większy efekt WOW i chociaż kilka łez, a tu nic.
      Dobra decyzja, bo w sumie najlepiej jest sobie wyrobić własne zdanie. Koniecznie daj znać, czy Tobie "Wszystkie jasne miejsca" skradły serducho.

      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  11. Miałam nadzieję, że ta książka wypełni mi tęsknotę za "Wybacz mi, Leonardzie", jednak widzę, że nie do końca musi sprawdzić się w tej roli. Chyba jeszcze chwilę się wstrzymam z jej przeczytaniem.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że po "Wybacz mi, Leonardzie" tęsknotę wypełni tylko jakaś inna książka Qucika, gdyż "Wybacz..." jest zbyt genialna, żeby takie "Wszystkie jasne miejsca" mogły ją przebić.
      Trzymam kciuki za to, żebyś w końcu trafiła na taką perełkę, po której ta tęsknota się zmniejszy.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  12. Zajebiste masz skarpetki xD
    No cóż, tę książkę chciałam przeczytać, ale mi się odechciało...
    Kurde, cuś mi się tu nie zgadza, mówisz, że bohaterowie kiepsko zarysowani i tak dalej, a potem 7/10? xD No dobra no xD
    Teraz trochę się zastanawiam czemu tę pozycję wciągnęłam na moją listę książek do rpzeczytania, bo kuźwa ani okładka, ani fabuła, ani nic mnie tu nie zaintrygowały xDD
    No cóz, chwilowe problemy z jasnością pozaćmieniową widocznie nastąpiły xD

    Zniechęciłaś mnie do niej skutecznie :D
    Buziaki :*
    PS. Obyś więcej na takie "cuda" nie trafiała xD
    Kasia z Kasi recenzje książek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję ^.^ Również je lubię, bo są niesamowicie ciepłe i mięciutkie :P Mikołaj zrobił swoje!
      Hahahahaha :D No tak to już bywa...A raczej to ja sprawiam, że ludziom odechciewa się czytać. Nie wiem, czy ten blog spełnia wymagane oczekiwania :P Powinno być przecież odwrotnie.
      No wiesz, w sumie to tylko na Fincha sobie ponarzekałam i to właśnie on zabrał te trzy punkty z dziesięciu. Reszta była okey, więc już nie byłam taka okropna i nie zabrałam ani punkta więcej.
      Hahahaha :D Nie martw się. Ostatnio przeglądając moją listę książek do kupienia i przeczytania, natrafiłam na "Fangirl" i aż mnie potrzepało! Cieszyłam się, że jednak wypożyczyłam ją z biblioteki, a nie wydała pieniądze. I również nie wiem, czemu chciałam to przeczytać. Ech... Tak to już z nami jest!

      Chyba zapowiada się jakaś dobra passa, a przynajmniej mam taką nadzieję, bo dziś skończyłam czytać takie cudo, że o rany! A do tego to dzieło jest polskiej autorki, więc jestem jeszcze bardziej podjarana! Czekaj na recenzję... Może uda mi się ją dziś sklecić, ale znając mnie, to pewnie nie... Więc wyczekuj jutra!

      Buziaki :*

      Usuń
    2. Marto, Marto, gdzie przebywasz!? :<

      Usuń
    3. Kasiu, przebywam w odległym miejscu zwanym moim pokojem i walczę ze wszystkim! Myślę, że więcej tłumaczę w ostatnim poście, więc zapraszam Cię do niego :*

      Usuń
  13. Wow, to mnie zaskoczyłaś. Pierwszy raz czytam negatywną opinię tej książki - w końcu tak jak piszesz, każdy ją wychwala. Niedawno sama ją zakupiłam, ale teraz nie wiem czy żałuję czy nie.. mimo wszystko chyba sama muszę przeczytać i wyrobić sobie własną opinię :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz! :D Lubię zaskakiwać ludzi i teraz widzę, że udało mi się to po raz kolejny.
      A bo wiesz, ja to jestem jakaś dziwna i to co każdy lubi ("Fangirl", "Wszystkie jasne miejsca" lub Snapchat :P) mi nie przypada do gustu.
      Najlepiej będzie jak przeczytasz tę książkę i wyrobisz sobie własne zdanie. Miłej lektury! Koniecznie daj znać, jak Ci się podobała.

      Buziaki :*

      Usuń
  14. Ileż o tej książce naczytałam się zachwytów w blogosferze! Dobrze, że ktoś nareszcie neguje jej doskonałość! :D

    Szczerze mówiąc, "Wszystkie jasne miejsca" jakoś do mnie nie przemawiały. To się u mnie często zdarza, że pomimo powszechnych zachwytów, czuję podświadomie, że coś jest nie tak. I najczęściej okazuje się, że rzeczywiście książka była słaba. Serio, mam jakiś pieprzony siódmy zmysł xDDD Ale to dobrze w sumie, przynajmniej nie tracę kasy na złe książki :D

    Tak więc po twojej recenzji wiem, że kasy na tę pozycję nie wydam, sięgnę po nią tylko jeśli będę cierpieć na nadmiar wolnego czasu i jeśli znajdę ją w bibliotece. ;)

    A do co mikołajek... Dostałam to cudowne, przepiękne i generalnie zajebiste, najnowsze ilustrowane wydanie Gry o Tron <3 Taka tam 1000-stronicowa cegiełka <3

    A jak twoje prezentu mikołajkowe? Znalazły się tam jakieś książki? :D

    Przesyłam milion uścisków,
    Ola aka Zaczytana Iadala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! No widzisz! Ja wprost uwielbiam negować to co popularne, znane i lubiane :P

      Szczęściara z Ciebie! Ja niestety nie mam nosa do złych książek, czego efektem jest kilka złych zakupów i źle wydane pieniądze, no ale cóż poradzić? Może i mnie z biegiem czasu wytworzy się jakiś siódmy zmysł lub inne "cholerstwo", a wtedy i moja podświadomość będzie mnie ostrzegała przed gniotami.

      O JEJU *.* Widziałam je i jestem zachwycona. Swoją drogą chyba czas najwyższy wziąć się za to dzieło ♥
      No, ale ja taka przeterminowana jestem, a tu wypadałoby zapytać, jak tam świąteczne prezenty?

      Oczywiście, że Mikołaj zaopatrzył mnie w książki! Pierwszą jest "Trawers" Remigiusza Mroza, drugą "Dwór cierni i róż" Sary J. Mass, a trzecią "Słowik" w tej przecudownej okładce i to w twardym wydaniu ♥♥

      Całuję i ściskam mocno! :*

      Usuń
    2. Ooo! Widzę dużo książek!
      U mnie mój Mikołaj przyniósł mi przecudowną "Muzę" od Jessie Burton oraz "Jane Austen. Dzieła zebrane" - drugą cudowną cegiełkę w pięknej koronkowej, twardej oprawie <3

      Usuń
    3. OJEJU *.* "Muza"!! ♥♥♥ Sama czaję się na tę perełkę od długiego czasu!
      Słyszałam, że "Jane..." jest bardzo ładną książką, ale niepraktyczną, więc odpuściłam ją sobie. W innym przypadku pewnie już by u mnie była.

      Usuń
  15. Ostatni cytat w Twojej recenzji jest taki...pasujący. Chłonę go od razu, bo dużo mówi o mnie..,
    Co do książki jestem niezwykle zaskoczona Twoją recenzją :o
    Pomimo tego, że nie czytałam to książka była zdecydowanie na mojej liście czytelniczej :o Teraz mam pewne wahania :o
    Zobaczymy co z tego wyniknie...
    Narazie czytam "Moje serce i inne czarne dziury". Tematyka bardzo podobna, zobaczymy co z tego wyniknie ;)
    Pozdrawiam
    Ps. urocze skarpetki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również bardzo mi się spodobał ♥
      Hehehe także byłam zaskoczona tym, że miałam do tej książki tak wiele "ALE", no ale cóż poradzić? :D Najlepiej sama przeczytaj, a nuż przypadnie Ci ta powieść do gustu.
      O "Moim sercu..." nie słyszałam, ale jestem bardzo ciekawa Twojej opinii.
      Buziaki :*
      P.S. ACH! Dziękuję *.*

      Usuń
  16. Czasami tak się własnie zdarza, że sięgamy po jakieś ksiązki, bo słyszymy o niej pochlebne i pozytywne opinie a kiedy zaczynamy ją czytać to kompletnie nie spełnia naszych oczekiwałam. Już wielokrotnie tak miałam, nawet obecnie. Czytam ''never never''o ktorych tez nasluchalam sie jaka to cudowna ksiazka itp. a jestem juz w polowie i ani w polowie tej cudownosci nie widze, a jedynie wkurzam sie i czekam az sie skonczy xD Co do tej ksiazki ktora recenzujesz to wydaje mi sie, ze juz o niej słyszałam, ale nie jestem pewna. Raczej po nią nie sięgne, Twoja recenzja nie brzmi zachęcająco, a ja nie chce znowu tracic czasu na cos bezwartościowego...
    pozdrawiam!!;)
    (recenzentka-ksiazek.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Często tak to właśnie bywa, że te najbardziej zachwalane pozycje, nie przypadają nam do gustu, ale tak już chyba będzie zawsze. W końcu nie wszystkim będzie się podobać dana książka. Ja na "Never never" miałam wielką ochotę, bo ta okładka jest śliczna, ale słyszałam, że nie jest to wielkie dzieło, a wręcz przeciwnie, więc dałam sobie spokój-myślę, że słusznie.
      Pozdrawiam!!

      Usuń
  17. O rajciu... Miałam ochotę na tę książkę, ale teraz mój entuzjazm zdecydowanie osłabł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli bardzo chcesz tę książkę przeczytać, to śmiało-sięgnij po nią. Może to właśnie Tobie przypadnie ona do gustu! Jeżeli to Twoje klimaty, to jak najbardziej bierz się za nią. Nie oczekuj jednak niczego wielkiego, wówczas nie będziesz tak rozczarowana jak ja. A w drugim przypadku ta książka Ci się spodoba, więc będzie to dla Ciebie miła niespodzianka. Zaryzykuj! Pozdrawiam!

      Usuń
  18. Książka nigdy mnie specjalnie nie ciekawiła i nadal nie ciekawi :/ Wydaje sie taka nijaka...głównie z powodu iż tak wiele osób ją krytykuje. Ale tak jak po Wyśnione miejsca (których widziałam same negatywne recenzje) z chcęcią sięgnęłam, tak po tą nie za specjalnie zamierzam :/ Ale za to coraz bardziej ciekawi mnie "Wybacz mi Leonardzie" czy jak to się tam zwało XD
    Buziaki :*
    pomiedzy-wersami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że to nawet dobrze, że Cię ta książka nie ciekawi, bo przecież niemiło jest się rozczarować, a w tym wypadku mogłoby tak być.
      Ja myślałam, że to ja tylko wyskoczę tu z negatywną recenzją tej książki, a tu czekała na mnie taka niespodzianka-nie jestem sama.
      OOO! TAK! Bierz się za "Wybacz mi, Leonardzie", bo w porównaniu z tą książką jest to ósmy cud świata!
      Buziaki :*

      Usuń
  19. Wyznaczyłam ją sobie na maraton czytelniczy świąteczny i teraz zastanawiam się nam zmianą tej książki na inną. Kurcze jak będzie tak zła jak piszesz to raczej trudno będzie mi przeczytać ją w jeden dzień nie męcząc się. Dobrze że mam jeszcze troszkę czasu, przemyślę tę decyzję.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę spóźniona jestem z tym komentarzem,-nadrabiam zaległości-więc zapytam od razu: jak poszedł Ci maraton świąteczny i czy zdecydowałaś się jednak przeczytać tę książkę? Jeśli tak-bardzo proszę o wrażenia!
      Pozdrawiam :*

      Usuń