poniedziałek, 22 stycznia 2018

#44 "Dziewczyna w rozsypce" Kathleen Glasgow




Charlie. Cicha Sue. Okalecza się. By zapomnieć. Zapomnieć o bólu. Zapomnieć o przeszłości. Jedna kreska. Druga kreska. Kolejna. I kolejna. Tak głęboko. Zatraca się. Krew. Tyle krwi. Pomocy!

"Dziewczyna w rozsypce" to książka pełna bólu i cierpienia. Ocieka niebywałym smutkiem, goryczą i wielką niesprawiedliwością. Porusza bardzo ważne problemy-od samookaleczenia się przez bezdomność, problemy z narkotykami, problemy na tle seksualnym aż po alkoholizm. Książka, która pokazuje życie patologiczne, pełne brutalności i krzywdy. Powieść, która niesie światełko nadziei.

Niewątpliwym atutem "Dziewczyny w rozsypce" jest kreacja głównej bohaterki. Fakt, że mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową jest bardzo korzystny dla nastroju tej książki, bo dzięki temu czytelnik może w bardzo dokładny sposób przyjrzeć się psychice bohaterki. Dziewczynie, która została okrutnie potraktowana przez los, która przeżyła w swoim życiu naprawdę wiele złego. Mam wrażenie, że z Charlie życie zagrało  w bolesną grę, w której dziewczyna przegrywała z każdym dniem coraz więcej swojej  niewinności, zaufania i traciła poczucie bezpieczeństwa. Książka opisana słowami Charlie daje nam smutny obraz rzeczywistości, szokujący obraz osoby, która nie radzi sobie z samotnością, z tym jak jest traktowana i z tym jak ludzie postępują z jej osobą. Z opowieści Charlie bije udręka, żal i  desperacja. Jednocześnie dziewczyna między słowami krzyczy o pomoc i zrozumienie. Kiedy poznawałam historię Charlie, to jak się stało, że trafiła do ośrodka, co się wydarzyło wcześniej w jej życiu, kiedy poznawałam kolejne elementy układanki, byłam lekko wstrząśnięta.


Książka jest podzielona na trzy części i z każdą kolejną podobała mi się mniej. Pierwsza część rozgrywała się w ośrodku, czytelnik poznawał mnóstwo bohaterek, które tak jak Charlie okaleczały się, każda z nich na inny sposób, każda z innego powodu. To wniknięcie do świata osób chorych, bezbronnych było bardzo ciekawe i chłonęłam każde słowa, które Charlie wypowiadała. W drugiej części Charlie wychodzi z ośrodka i wyjeżdża do Arizony i tutaj pojawiają się pierwsze zgrzyty. Najpierw zaczyna zalatywać wątkiem miłosnym, który chwilę potem ociera się o trójkąt. JEDNAK autorka chwała Bogu, porzuca ten pomysł praktycznie od razu i bardziej rozwija pojedynczy wątek romantyczny, który moim zdaniem i tak jest z dupy wyciągnięty, bo przepraszam bardzo, ale moim zdaniem dziewczyna taka jak Charlie, która przeżyła w kwestii seksualnej to co przeżyła, nie rozłożyłaby nóg przed ledwo co poznanym chłopakiem. Nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić i wydaje mi się to mało realistyczne. Być może dziewczyna szukała miłość, bezpieczeństwa, być może właśnie pragnęła, aby ktoś się o  nią troszczył, zadbał o nią...i dobrze, brawo dziewczyno, masz do tego prawo, ale we wspomnianym aspekcie ta relacja zgrzytała na całej linii.

Świat, w którym obraca się Charlie to świat patologiczny i nie ma co tutaj nad tym polemizować. Stąd też towarzystwo w jakim dziewczyna się obraca za dobre nie jest. Co znów prowadzi nas do kolejnego stwierdzenia: związek Charlie i męskiego bohatera jest toksyczny i to tak szczególnie. Dwie osoby, z ogromnym bagażem doświadczeń, z cierpieniem w duszy. Dwie osoby, które próbują się wzajemnie ratować, a tak naprawdę nie widzą tego, że powoli toną. Relacja wcale nie oparta na miłości, tylko na uzależnieniu i próbie zapomnienia. W drugiej części książki spotykamy się własnie przez to z chyba największym okrucieństwem, bo widzimy, jak pomimo starań, Charlie sobie nie radzi. Pomimo najszczerszych chęci, te problemy nadal są, one nie znikają, a wręcz nawarstwiają się, pożerając główną bohaterkę i wykończając umysł Charlie w innej sferze niż przed ośrodkiem. Znów dzięki narracji pierwszoosobowej genialnie możemy obserwować to, co dzieje się w głowie dziewczyny, a to, co się tam dzieje, to po prostu kosmos. Ten element jest akurat pierwszorzędny. Ale kierunek, w którym poszła autorka, miłosny, trochę zburzył moją wizję tej książki. On jest w stanie się obronić, wciąż jest bardzo dobrze, ale pojawia się własnie ten pierwszy zgrzyt.


I tu przechodzimy do ostatniej części, w której dzieje się, oj dzieje się. Punkt kulminacyjny, jeśli mogę tak nazwać pewną przełomową scenę,  był trochę chaotycznie i nieskładnie opisany, tak że musiałam go sobie trzy razy przeczytać, żeby zrozumieć, co się właśnie wydarzyło. Oprócz tego, że był opisany niezrozumiale, to nadal jednak trzymał czytelnika w garści, grając mu na emocjach. 
Ale przejdźmy do końcowych scen i do tego jak mnie szlag jasny trafił. Bo moim zdaniem to był cholerny happy end. Nie mówię, że wszystko kończy się ładnie, kolorowo, nie ma już problemów, życie jest takie piękne...ale do tej całej historii o okrucieństwie, poszukiwaniu sensu czegokolwiek, autorka wlepia nam nierealne, przesycone optymizmem zakończenie, które do tej opowieści pasuje jak wół do karety. Z jednej strony jestem w stanie je zrozumieć, autorka chciała dać nadzieje osobom takim jak Charlie, jak ona sama. Osobom, które krzywdziły własne ciało, a odnalazły wyjście z mroku. Ale z drugiej strony realistyczność tej powieści spada na łeb na szyje, kreśląc nam okropną szramę na całej historii. 

Wniosek? Jak na debiut i tak ciężko tematykę jaką książka porusza, to jest to pozycja warta przeczytania, chociażby ze względu na to, że przez ok. 370 stron siedzimy w głowie Charlie i czujemy jej żal, przeżywamy jej ból, co jak już podkreślałam, jest największym atutem tej książki i daje jej tak wielkie przebicie. "Dziewczyna w rozsypce" nie jest pozbawiona wad, ale broni się i warto dać jej szansę, jeśli lubicie taką tematykę. 

Jestem szczerze ciekawa, czy kolejna książka Kathleen Glasgow będzie przewyższała poziomem tę pozycję, bo widać, że w autorce drzemie ogromny potencjał i może ona zrobić wielką furorę na rynku wydawniczym.



~Marta

20 komentarzy:

  1. Czasami zdarza mi się sięgać po taką ciężką tematykę. Ale mam mieszane uczucia co do tego tytułu. Zobaczę co czas pokaże, może znajdzie się dla tej książki czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka tematyka nie jest lekka i mocno angażuje czytelnika. Rozumiem twoje obawy. Koniecznie daj znać, jeśli mimo to się na nią zdecydujesz.

      Usuń
  2. Szkoda, że zakończenie psuje całość. Póki co raczej nie mam ochoty na depresyjne klimaty, ale może kiedyś sięgnę po tą książkę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam właśnie mocno niezadowolona i rozczarowana tym zakończeniem, bo przez nie książka traci. Czasami depresyjne klimaty trafiają w nastrój lub brzydką pogodę.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Bardzo zachęcająca recenzja oraz super fotki!

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie,
    iskraczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję ❤❤
      Już obserwuję i zaglądam regularnie.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Przyznam się, że nie słyszałam o tej książce, ale czytając Twoją recenzję czuje emocje jakie mogą towarzyszyć przy jej czytaniu i mimo tych nie dociągnięć o których wspominasz zapiszę ją na listę;)

    Pozdrawiam,
    https://mieszkajaca-miedzy-literami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że kogoś udało mi się przekonać. Koniecznie daj znać, jakie emocje wywoła w tobie lektura tej książki.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Lubię książki o trudnej tematyce. Czuję się zachęcona do lektury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że książka wywrze na tobie dobre wrażenie.

      Usuń
  6. Na razie nie mam ochoty na książkę o takiej tematyce. Zresztą, ten watek miłosny chyba by mnie dobił...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem twój wybór-nie każdy lubi ciężką tematykę w książkach. Haha jestem pewna, że wątek miłosny aż tak bardzo by na Ciebie nie wpłynął, ale kto wie ? 😁😂

      Usuń
  7. Raczej nie mam ochoty na tę książkę. Nie chcę się celowo przygnębiać, brzmi mi ona na ciężką i trudną dla mojej młodej psychiki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście rozumiem twój wybór. Nic na siłę.

      Usuń
  8. Odstrasza mnie ten wciśnięty, na przysłowiowego chama, wątek miłosny... Gdyby autorka pociągnęła do końca poczucie osamotnienia i taki mały promyk nadziei na samiutkim końcu, to według mnie, od razu zaczęłabym wyszukiwać tej książki by ją zamówić.
    A teraz nie wiem co zrobić, bo tematyka jest trudna, ale jednocześnie jest mi bliska.
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda właśnie, że ten wątek miłosny się tu znalazł, bo jest on zniechęcający dla wielu osób.Jeśli w jakimś stopniu Cię ta książka przekonuje, to może warto dać jej jednak szansę i przymknąć oko na ten element. A nuż ci się spodoba.
      Ściskam!

      Usuń
  9. Po przeczytaniu tej książki miałam bardzo podobne odczucia. Co do wątku miłosnego, wydaje mi się że byłby lepiej odbierany gdyby główny męski bohater był przedstawiony w bardziej pozytywny sposób. Dawałoby to czytelnikowi chociaż odrobine nadzieji na to że razem uda im się przetrwać wszelkie trudności. Ale oczywiście jest to tylko moje zdanie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie nie wiem, bo chyba gdyby autorka przedstawiła go jako troskliwego chłopaka, który próbuje pomóc Charlie, to autentyczność tej książki spadłaby na łeb na szyję, a tak to przynajmniej mieliśmy ukazaną tą toksyczną relację, która jest pełna bólu i cierpienia. Po prostu niektóre sytuacje wołają o pomstę do nieba.
      Pozdrawiam ciepło ;*

      Usuń
  10. Raczej nie mogłabym przeczytać tej książki. Staram się unikać dramatów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pełni rozumiem. Może następnym razem trafię w twoje gusta ;*
      Pozdrawiam!

      Usuń