Stephen King. Kto w dzisiejszych czasach nie zna tego nazwiska? Kto współcześnie nie słyszał o choćby jednej jego książce? Kto nie przeczytał ani jednej jego powieści? Bardzo głośne nazwisko, niezwykle lubiany, ceniony i czytany autor. Trafiłam jednak na opinie, z których wynikało, że powieści Kinga często są nieciekawe i przereklamowane. Postanowiłam, więc zrobić mały eksperyment i... przeczytać książki. A tak w zasadzie to 6 książek autorstwa Kinga, korzystając z okazji, że niektóre z powieści są wydawane w "Kolekcji Mistrza Grozy" w dość przyzwoitych cenach. Omówię każdą z książek w kilku zdaniach, a na koniec okaże się, czy warto czytać powieści Stephena Kinga, czy może jednak dać sobie z nimi spokój. Zaczynajmy!
Pierwszy na tapet ląduje "Cmętarz zwieżąt". Już na wstępie powiem, że było to moje wielkie rozczarowanie. Tyle dobrego, ile ja się o tej książce nasłuchałam, tyle razy, ile została mi ona polecona na początek mojej przygody z Kingiem, sprawiło, że postawiłam jej wysoką poprzeczkę, a biorąc jescze pod uwagę ten enigmatyczny opis, liczyłam na coś naprawdę dobrego i przerażającego, a dostałam....nudę. 390 stron nudy. Autentycznie zasypiałam przy tej książce, co nie zdarzyło mi się od lektury "Stary człowiek i morze". Fabuła może i jest ciekawa, intryguje, powala tajemniczością, ale wykonanie jest tak słabe, jak to tylko możliwe. Jedyne co mi się nasuwa, myśląc o "Cmętarzu zwieżąt" to przerost formy nad treścią. Autor bardzo rozwleka całą historię, po kilka razy powtarza coś, co już zostało wspomniane, przez co książka jest za długa. Ciągnie się niepotrzebnie, a w rezultacie cholernie nudzi. Spokojnie można by było wyrzucić z niej ze 100 stron i nic by się nie stało, a nabrałaby ona przynajmniej jakiegoś tempa. Potencjał był! Pomysł na cmentarz zwierząt i to, co się nam nim dzieje, był genialny, niektóre sceny były obłędne, to jaki portret psychologiczny można stworzyć Louisowi jest lekko niepokojące, ale i pasjonujące i jeśli tylko ten melancholijny, pozbawiony życia sposób opisania wydarzeń byłby lepszy, to mogłabym tę książkę polecić na początek przygody z Kingiem, tak jak mi ją polecano, ale w takim przypadku nie zrobię tego, bo jescze ktoś niepotrzebnie zrazi się do powieści Kinga.
Teraz słów kilka o "Misery". Dopiero po skończeniu tej książki, dowiedziałam się, że została zekranizowana, co mogłoby świadczyć o tym, że jest bardzo dobra. Ale nie mając tej wiedzy, nie sugerując się żadnymi opiniami i informacjami na jej temat, wmaszerowałam do sklepu i zakupiłam (cena 8 zł była zachęcająca, a i opis niegłupi) "Misery". I była to jedna z lepszych decyzji. Książka jest obłędna. Ciekawi, niesamowicie wciąga, a do tego roztacza atmosferę niepokoju. Sprawiła, że czytałam ją z zapartym tchem, niekiedy byłam przerażona, niekiedy było mi żal głównego bohatera-przez większość czasu-i bardzo często byłam zaszokowana zachowaniem Annie. Nie ukrywając, Annie robi tę książkę. Jest ona bohaterką nieopanowaną, daje nam wystarczającą ilość krwawych scen i psychopatycznych zachowań, a na dodatek to jaki ta postać daje nam obraz niezrównoważonej, chorej osoby, jest genialne. Chapeau bas dla Stephena Kinga za wykreowania tak dobrej bohaterki. W "Misery" styl nie leży tak jak miało to w przypadku "Cmętarza...". Książkę czyta się błyskawicznie, na co ma wpływ również sama fabuła. Myślę, że ta niepozorna książeczka z siekierą na okładce może mile zaskoczyć niejednego czytelnika.
Czas na "Zieloną Milę"! Bardzo znana książka, chyba jedna z najbardziej rozpoznawalnych, jeśli mówimy o twórczości mistrza grozy. Bez wątpienia wpływ na to miał film o tym samym tytule, od którego ja poznałam historię Paula i Johna Coffeya. Jednakże nigdy nie poznałam zakończenia tej historii, dzięki czemu mogłam wziąć się za nią, tak jak powinnam-od strony literackiej. "Zielona mila" chwyta za serce. To pierwsze co przychodzi mi na myśl. Ogromne uczucia, łzy, poczucie niesprawiedliwości, jakie towarzyszą podczas jej lektury. Powieść dopracowana, przemyślana, z cennymi wskazówkami na życie, z prawdą. Przede wszystkim liczy się to jak porusza, z czym zostawia czytelnika. Czterysta stron niesamowitej historii, skrajnych emocji i genialnie wykreowanych bohaterów. Myślę, że książka obowiązkowa nie tylko dla miłośników twórczości Kinga.
I tak jak we wcześniejszych książkach nie miałam wskaźników, tak tutaj mam dwie karteczki i jednym zaznaczonym fragmentem pragnę się podzielić: "Miłość pośród ruin. Niektórym z was wyda się to może śmieszne, innym groteskowe, ale powiem wam jedno, przyjaciele: nawet dziwna miłość jest lepsza od braku miłości."
Jeśli już mówimy o głośnych tytułach Kinga, to wspomnę o "Carrie". Powieść bez wątpienia popularna, chociażby ze względu na film z 2013 r., o którym również powiem kilka słów. "Carrie" to bardzo dobrze napisana książka, z niesamowitą historią i intrygującą główną bohaterką. Przedstawia problem wykluczenia i odmienności. Ukazuje dziewczynę, która spotyka się z niezrozumieniem i przedstawia, co czuje osoba, kiedy jest wyśmiewana i prześladowana. Do tego ujmuje wątkiem matka-córka, który szokuje. Osobiście byłam wstrząśnięta tym, co działo się w głowie matki. Była ona świetnie wykreowaną bohaterką, fanatyczką religijną, która swoim zachowaniem potrafiła nawet zaniepokoić czytelnika. Stephen King do dobrej powieści z 1974 roku o ważnych problemach-aktualnych do dziś, dodał jeszcze wątek telekinezy, który jest ciekawy i nawet sensownie wytłumaczony, przez co mamy takie poczucie, że to mogło się wydarzyć naprawdę, a nie jest zmyślone. Wątek telekinezy zyskuje jeszcze bardziej po ostatnim akapicie. W ogóle ostatni akapit, tak jak sama finalna scena książki, rozłożyły mnie na łopatki. Coś niesamowitego! Jeżeli chodzi o film, to nie polecam. W porównaniu z książką jest pusty, trywialny, bez żadnego przekazu, nastawiony na wielki efekt, kiedy Carrie się mści i nie oferujący nic poza tym! Dno!
Przez trzy akapity tylko chwaliłam, więc czas najwyższy trochę ponarzekać, a to wszystko za sprawą "Gry Geralda"! Na Kocioł, jakie to jest złe! Na samą myśl o tej książce nie wiem, czy mam się śmiać z jej głupoty, czy płakać nad zmarnowanym papierem. Zobaczyłam gdzieś okładkę tej książki i pomyślałam sobie: "No, nawet spoko.". Przeczytałam opis: "Perwersyjna gra erotyczna zamienia się w wielogodzinny koszmar, [..] kobieta zostaje sama. Nie licząc trupa męża. Tego, co czyha w mroku. I tego, co czai się w niej samej" i stwierdziłam, że to może być dobre. Nigdy się tak nie pomyliłam. To jest jeszcze nudniejsze od "Cmętarza zwieżąt". Trzysta stron bez akcji, z nijaką bohaterką, która w kółko rozpamiętuje to samo, przez co znów ta powtarzalność nudzi i irytuje. Nie było tutaj ani jednej sceny, która by mnie wybudziła z tego otępiania, w który wpadłam podczas lektury. Fabułę jestem w stanie streścić w trzech zdaniach, bo nic tu się nie dzieje! Autor wplata w historię wspomnienia Jessie, które mają poruszyć czytelnika i sprawić, że będzie on współczuł głównej bohaterce, ale wiecie co...nie czułam nic. Chciałam tylko spać. Męczyłam tę książkę przez dwa tygodnie i gdyby nie to, że nikomu nie chcę wcisnąć takie gniota, to już dawno bym się tej książki pozbyła. Chociaż pozostaje jeszcze ogień...
O dziwo znalazłam tu fragment, który sobie zaznaczyłam i który ma coś w sobie: "Niektóre prawdy są po prostu zbyt okrutne, by je przyjąć. Zbyt okrutne i niesprawiedliwe."
Ostatnia książką, o której dziś powiem, jest "Dolores Claiborne", którą skończyłam dość niedawno, bo była to moja pierwsza książka przeczytana w 2018 roku. I powiem wam, że jeśli przez cały rok będę trafiła na takie książka jak ta, to będę w stu procentach ukontentowana. Pierwsze o czym chcę powiedzieć to to jak szybko czyta się tę książkę, jak styl autora sprawia, że kartki przelatują nam przez palce. Historia opisana jest w świetny sposób. Główna bohaterka Dolores opowiada o pewnych wydarzeniach w swoim życiu, a na drugiej stronie zdanie: "Nie zabiłam tej wiedźmy Very Donovan...", nakierowuje nas na to, co będzie głównym tematem jej opowieści. Sposób w jaki Dolores opisuje swoje życie sprawia właśnie to, że książkę czyta się tak lekko. Kobieta ma bowiem poczucie humoru i niewyparzony język, co daje świetne połączenie. Sama historia opisywana przez kobietę wciąga od pierwszych słów. Jest niezwykle pasjonująca i z pozoru zwykła opowiastka o codziennym życiu, zmienia się w historię pełną smutku, bólu, wielkiej niesprawiedliwości, a także w walkę o wolność. Sama bohaterka, którą powinno się potępiać, zyskuje sympatię i zrozumienie. Osobiście bardzo jej kibicowałam. Nie obyła się tutaj bez cytatów, więc łapcie jeden: "Ja zrobiłam swoje i czuję wewnętrzny spokój. A to jest najważniejsze, tak mi się przynajmniej wydaje-być w zgodzie z samym sobą i wiedzieć, kim się jest."
Wynik to dwie złe książki do czterech dobrych. Jaki jest więc wniosek? Czytać? Czytać! Czytać nie tylko, te zdaniem większości, najlepsze książki Kinga, ale również te mniej popularne lub całkowicie nieznane. Bo dopiero wtedy będziecie mogli wyrobić sobie zdanie o twórczości Stephena Kinga i dowiedzieć się, czy jego powieści są dla was, czy nie. Moja rada: nie oceniajcie lub nie poddawajcie się po tylko jednej próbie. Stephen pisze różnorodne książki, jest w stanie zaciekawić i zachwycić, a jeśli niekiedy podwinie mu się noga, to rekompensuje to kolejną książką.
Czytaliście już coś z twórczości tego autora? Które książki was zachwyciły, a które wręcz przeciwnie? Znacie którąś z książek z tego zestawienia? Dajcie znać w komentarzach!
~Marta
Ja horrorow Kinga raczej nie lubię, ale "Oczy smoka" są urocze, a "Misery" to bardzo dobry thiller.
OdpowiedzUsuńNie kojarzę "Oczów smoka", może dopiero się z nimi spotkam. Co masz na myśli, mówiąc, że były urocze? King i uroczość? Trudno mi to jakoś połączyć hahahahaha 😂😂
UsuńTo fantasy, które czerpie z bardzo klasycznych motywów. Taka... niewinna baśń dla dorosłych xD Od razu wiesz, jaki będzie koniec - tylko z czasem do historii dochodzi coraz więcej detali.
UsuńWow brzmi naprawdę fajnie. Muszę zwrócić uwagę na tę książkę.
UsuńOd zeszłego roku zaczęłam sięgać po książki tego autora i mam zamiar robić to nadal, mimo że jedne mi się podobają a inne nie ;)
OdpowiedzUsuńZ tych co wymieniłaś czytałam tylko "Cmętarz zwieżąt", który mnie również rozczarował i wynudził :D
Pozdrawiam ciepło,
https://mieszkajaca-miedzy-literami.blogspot.com/
Z Kingiem chyba tak właśnie jest, że niektóre jego książki zachwycają, a inne nie. Może sięgniesz po którąś z książek przeze mnie polecanych.
UsuńCieszę się, że nie jestem jedyną, która wynudziła się przy "Cmętarzu..."
Pozdrawiam! 😗
Czytałam Carrie oraz Podpalaczkę. Te książki akurat były dobre. Potem sięgnęłam po "jakąś" inną, która była okropnie nudna, do tego stopnia, że nie pamiętam nawet jej tytułu. Ostatecznie nie mówię nie twórczości Kinga, ale jakoś specjalnie się do niej nie palę.
OdpowiedzUsuńO bardzo dziękuję za podsunięcie kolejnej być może dobrej książki Kinga. Skoro tak jak i tobie podobała mi się "Carrie", to może "Podpalaczka" również trafi w moje gusta.
UsuńPozdrawiam!
Powiem Ci, że załamałaś mnie na początku tym Cmętarzem xD Bo kuźwa ja to mam w domu, jeszcze nieprzeczytane i mówiłam sobie, że akurat to może być dobre xD Poprawiłaś mi jednak nastrój tą "Misery", bo to też mam i również w takim samym wydaniu, jak Ty :D
OdpowiedzUsuńOgólnie fajna ta seria kurde, ale nie mam tyle hajsu, żeby ją kupić, dlatego pewnie będę dziubać Kinga tak na sztuki albo zostawie w cholerę, bo na razie jego fanką nie jestem, oj nie xD
Buziaki ;*
Niekulturalna Kasia
Kasiu nie załamuj się, tylko pomysł o tym tak: może to akurat Ty dostrzeżesz geniusz "Cmętarza..." ? Może to właśnie do Ciebie on przemówi? Hahahaha a tak serio, to czytasz na własną odpowiedzialność.
UsuńJa również całej serii nie kupuję, tylko wybrane tytuły, bo nie wszystkie mnie interesują.
Buziole :*
Nie czytałam jeszcze żadnej książki tego autora. Jakoś przeraża mnie z góry akcja i obawiam się, że będę miała koszmary :D :)
OdpowiedzUsuńNie wszystkie książki Kinga mają na celu przerazić czytelnika i sprawić, że nie będzie on spał po nocach hahaha :D Polecam na początek "Carrie", "Zieloną Milę" lub "Dolores Claiborne". Książki bardzo dobre i na pewno nie spowodują, że nie będziesz mogła spać.
UsuńKiedyś miałam dużą ochotę, żeby zapoznać się z Kingiem. Później ten zapał osłabł i do tej pory nie czytałam żadnej jego książki. Ale nie mówię całkowicie nie. Może się jeszcze kiedyś zdecyduje :)
OdpowiedzUsuńMiałam tak z bardzo wieloma autorami.
UsuńMimo to zachęcam do przeczytania Kinga. Zwłaszcza, że jego książki naprawdę są warte uwagi.
Nie czytałam jeszcze żadnej książki Kinga, ale kiedyś będę musiała się za coś zabrać, żeby zobaczyć czym ci ludzie się tak zachwycają :D Chyba najbardziej ciekawi mnie Misery...
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że w przypadku "Misery" jest się nad czym zachwycać. Gorąco polecam! Daj znać, kiedy zapoznasz się z którąś z książek Kinga.
UsuńKinga warto przeczytać. Ja przeczytałem wszystko, co wyszło w PL. Zdecydowanie mój ukochany pisarz. A książki, które przytoczyłaś, to poza Geraldem ścisła czołówka Króla.
OdpowiedzUsuńWOW! Podziwiam, bo jednak King "trochę" książek napisał. Może poleciłbyś mi jakieś książki jego autorstwa te mniej znane, ale wciąż dobre?
UsuńCzytałam tylko "Carrie" autorstwa Kinga. Powiem Ci, że nie czułam grozy, więc byłam troszkę rozczarowana, chociaż bardziej traktuję to właśnie jako książkę o fanatyzmie religijnym, a nie jako coś, co ma nas wystraszyć. Jeśli patrzeć na to pod tym pryzmatem, to twór jest bardzo dobry.
OdpowiedzUsuńTroszkę mnie zaskoczyłaś tym "Cmętarzem..." :D Wszyscy mi polecali tę książkę. Natomiast wiem, że muszę koniecznie zakupić lub wypożyczyć "Misery"!
Zgadzam się "Carrie" zachwyca właśnie tym fanatyzmem religijnym, który czasami aż wbija w fotel.
UsuńHahahahahah wielu osobom "zepsułam" wyobrażenia o "Cmętarzu..." I jestem tego świadoma, ale lepiej nie być nastawionym na coś ekstra, bo wtedy się mniej rozczaruje, a jeśli książki i tak się spodoba, to będzie prznajmniej pozytywne zaskoczenie.
"Misery" jest genialne, polecam!
A myślałam, że ta pierwsza będzie całkiem w porządku. xd Nie przeczytałam żadnej książki tego autora i się nie mogę do nich przekonać. Nic na siłę. ;)
OdpowiedzUsuńJools and her books
Też tak myślałam, a tu masz!
UsuńOtóż to, nic na siłę. Może jego książki nie są po prostu dla ciebie.
"Zieloną milę" uwielbiam w wersji filmowej, ale po książkową jeszcze nie sięgnęłam. Jeśli chodzi o twórczośc Kinga, to czytałam tylko straszliwie nudne "Buick 8", ale mam nadzieję, że Mistrz Grozy wykorzysta drugą szansę, jaką mu sprezentuję i tym razem mnie zachwyci. ;-)
OdpowiedzUsuń"Zielona mila" w wersji papierowej zdecydowanie dorównuje wersji filmowej, więc skoro uwielbiasz ekranizację, to książka również powinna ci się spodobać.
UsuńKoniecznie daj znać, czy King wykorzysta drugą szansę, jaką mu dasz.
Muszę wreszcie poznać twórczość autora.:)
OdpowiedzUsuńZachęcam. Naprawdę warto!
UsuńJa miałam ochotę na Kinga i sięgnęłam wtedy po Zieloną milę ale nudziła mi się więc odłożyłam ją chyba po połowie. Mam zamiar sięgnąć po Misery i zobaczę, może wtedy zakocham się w jego twórczości
OdpowiedzUsuńSpróbuj dać drugą szansę "Zielonej Mili", bo to bardzo wartościowa książka, chociaż to prawda, że trochę ciężko się ją czyta. Za to "Misery", po którą planujesz sięgnąć, jest już bardzo dobrze napisana i powinna Cię wciągnąć od początku.
UsuńAjjj, na Kinga to jeszcze dla mnie za wcześnie chyba 😅 jeszcze kilka miesięcy/ lat muszę poczekać, żeby się oswoić z nim 🤔
OdpowiedzUsuńMiłego tygodnia!
Zatraceni w kartkach
Nic na siłę. Jeśli nie czujesz, że to już czas na Kinga, to lepiej poczekać. On nie ucieknie, a jako dojrzały czytelnik będziesz mógł czerpać z jego książek znacznie więcej.
UsuńWzajemnie!