czwartek, 13 kwietnia 2017

#38 "Ja, diablica" Katarzyna Berenika-Miszczuk




OPIS FABUŁY:


Studentka Wiktoria zostaje zamordowana nocą po wyjściu z klubu. Trafia do Piekła i tam rozpoczyna nowe życia jako Diablica. Jej zadaniem jest targowanie się o dusze zmarłych, potencjalnych mieszkańców Piekła.
Jednak dziewczyna nie potrafi poradzić sobie ze śmiercią, dlatego wciąż powraca na ziemię, próbuje normalnie żyć, i nie myśleć o mordercy.
Wiktoria musi również wybierać pomiędzy śmiertelnikiem Piotrem a przystojnym diabłem Belethem.
Na dodatek okazuje się, że Diablica posiada wielką moc...


MOJA OPINIA:



Rzadko zdarza się, że waham się co do oceny jakiejś książki. Zazwyczaj powieść jest tak dobra, tak świetnie napisana i niezwykle wartościowa albo po prostu lekka, zabawna i dobra na przerwę od tych "cięższych pozycji", ale mimo to niegłupia i nienaiwna, że jasno mogę określić, iż pałam do niej nutką sympatii. Jest jeszcze druga strona medalu, czyli powieści okropne, nudne, nic niewnoszące do życia, koszmarnie napisane i jedyne czym są, to wielkim nieporozumieniem. Wówczas oczywiście takie książki neguję i staram się je wymazać z pamięci.


Czytałam i pisałam już o książkach, które wzbudziły we mnie mieszane uczucia niejednokrotnie, ale w takich sytuacjach potrafiłam określić ku której stronie-pozytywnej czy negatywnej-skłaniam się w ocenie. Teraz jednak przy pisaniu opinii na temat "Ja,Diablicy" mam całkowity mętlik w głowie i nie potrafię przyjąć określonego stanowiska. Z jednej strony skrytykowałabym tę powieść od pierwszej do ostatniej kartki, ale z drugiej strony jakiś głosik w mojej głowie krzyczy, że książka ta nie zasłużyła na aż tak surową opinię. 

Pomysł na powieść jest naprawdę dobry, oryginalny i daje szerokie pole do popisu. Przed przeczytaniem "Ja, Diablicy" byłam nim szczerze zachwycona i nie mogłam się doczekać, aż poznam całą historię Wiktorii. Piekło, diabły, dziewczyna, która umiera i podpisuje kontrakt z samym Lucyferem na 66 lat, w tym wszystkim przystojni mężczyźni o mrocznej duszy, Śmierć przychodząca po śmiertelników i targi Aniołów z Diabłami o ludzką duszę-to naprawdę genialny plan na cudowną książkę pełną mroku, tajemnicy, a jednocześnie zmysłowości i piekielnym uroku. Niestety jeżeli chodzi o te aspekty, to książka kuleje i to bardzo. "Ja, diablica" to powieść lekka, niewymagająca od czytelnika większego skupienia, banalna i bez większego przekazu

Fabuła jest monotonna, bez wyrazu, wszystkie wydarzenia są bardzo przewidywalne, nie zaskoczył mnie żaden ruch bohaterów, a nawet mogę powiedzieć, że przewidywałam wszystko szybciej niż oni. Były tu takie momenty, które powinny czytelnika zbić z tropy, ale były one tak źle napisane, tak nijakie i banalnie wplecione w historię, że zacierały się z innymi nudnymi fragmentami książki, przez co nie robiły żadnego efektu WOW. Rytm książki jest nijaki jednostajny, pozycję czyta się, bo się czyta, bez żadnych pozytywnych emocji i większego zainteresowania. Pierwsze trzysta stron opowiada o jednym i tym samym, autorka stworzyła jakieś dwa tematy, wokół których krąży jak mucha koło krowiego placka i nie zamierza z nimi niczego robić i popychać wydarzeń naprzód. Dopiero po tych trzystu stronach zaczyna dziać się coś bardziej interesującego i w końcu wszystkie wątki zmierzają ku końcowi, który również nie jest zbyt spektakularny. 




Bohaterowie są słabo wykreowani. Owszem mamy tu niezwykle duży wachlarz ludzkich/nieludzkich charakterów, postacie teoretycznie są różnorodne i posiadają swoje indywidualne, charakterystyczne cechy, ale do perfekcji lub przynajmniej dobrego poziomu wiele im brakuje. Dwa Diabły-Beleth i Azazel-mieli być typowymi "bad boy'ami", którzy jednak posiadają delikatność, troskliwość i jakiekolwiek uczucia, ale wyszły z nich ni to komiczne, ni to męskie, ni bohaterskie postacie, które niezbyt wzbudziły moją sympatię. Nie dość, że zachowują się jak dzieci (zwłaszcza Beleth), to na dodatek jak na kilkuset-letnie Diabły są nad wyraz ludzcy i pozbawieni jakiejkolwiek złości, przebiegłości i mroku. Nie wiem, czy autorce chodziło o stworzenie karykatur tych pospolitych, okropnych szatanów, czy nie, niemniej jednak skutki są niezbyt dobre. Główna bohaterka-Wiktoria-to idealna kandydatka, a nawet już nie kandydatka tylko finalistka tytuły najgłupszych bohaterek książkowych. Nie dość, że dziewczyna jest naiwna, lekkomyślna, totalnie pozbawiona inteligencji i tak głupia, że to się w głowie nie mieści, to na dodatek autorka zrobiła z niej zapatrzoną w siebie, egoistyczną dziewuchę, nieliczącą się z innymi. Swoim postępowaniem przypominała mi Clary z serialu "Shadowhunters", która co odcinek wykrzykiwała "Chodźmy zabić Valentine!", a mało co robiła, tak tu Wiktoria non stop mówi, jak to trzeba chronić Piotrusia, a nie nadaje się nawet do walki z psem. 


Jak to w młodzieżówkach bywa mamy tu trójkąt miłosny: BELETH-WIKTORIA-PIOTRUŚ. Beleth czuje coś do Wiktorii, ale ona oczywiści się waha, bo przecież na ziemi żyje jej Piotruś, który nie spojrzał na nią ani razu, ale ona jak skończona desperatka narzuca mu się z każdej strony i uparcie twierdzi, jak to go nie kocha. Schemat stary jak promocje w Lidlu, więc co tu dalej strzępić język? Po prostu spuśćmy na to zasłonę milczenia...



Styl jakim "Ja, diablica" jest napisana nie charakteryzuje się niczym szczególnym. Autorka pisze w miarę przystępny sposób, język jest lekki, niezobowiązujący, przez książkę bardzo szybko się przechodzi. Jedyne dwa aspekty, które raziły mnie w oczy, to po pierwsze słabe dialogi, które często były dość sztuczne, nienaturalne i nie miały sensu. Często też zastanawiałam się "kto tak ze sobą rozmawia?", ale na szczęście nie było ich znowu tak dużo. 

Po drugie opisy. Nie były koszmarne, nie było ich również za wiele,-w końcu to nie powieść Sienkiewicza- ale chodzi mi bardziej o to, że w sytuacji "emocjonującej", istotnej, gdzie czytelnik tylko czeka na dalsze wypowiedzi bohaterów, autorka wrzuca nam kompletnie niepotrzebny opis czegoś, który nie dość, że nic nie wnosi, to na dodatek tylko irytuje, bo wstrzymuje akcję. To tak jakbym ja Wam teraz napisała "Oddam każdemu z Was trzy dowolne książki z mojej biblioteczki (co oczywiście nie jest prawdą), ale wcześniej muszę wspomnieć, że właśnie zachodzi słońce i widok jest zniewalający, a tak na marginesie to moje krzesło jest bardzo niewygodne". Ale co Was to obchodzi? Wy tylko czekacie na to, żebym Wam podała szczegóły dotyczące tych książek, a nie paplała bez sensu. To wkurza i wystawia na próbę cierpliwość czytelników. A ja cierpliwości nie mam.

Następna kwestia to już ogólne spojrzenie na "Ja, Diablicę". Wydaje mi się, że autorka lekko przesadziła z nagromadzeniem rozmaitych elementów. Z jednej strony Kleopatra, Napoleon, z drugiej śmiertelnicy, gdzieś tam w tle cała afera z Iskrą Bożą, która zostaje potraktowana po macoszemu, w jeszcze innym kącie imprezowe, szalone życie w Piekle, a w innym rutyna i pieśni w Niebie, cała afera z zabójstwem Wiktorii i jej oprawcą, sądy nad Diabłami.... Nie, nie, nie! Zdecydowanie za dużo i zbyt zagmatwanie. Wygląda to tak jakby Miszczuk miała głowę pełną pomysłów i po prostu wszystkie te pomysły wypluła za jednym razem na papier, sprawiając, że książka stała się przesadna, zbyt dziwaczna i przekoloryzowana. 



To właśnie była ta część mnie, która pragnęła zjechać tę książkę z góry do dołu. Przyszedł więc czas, by powiedzieć, co tę pozycję broni? Czemu ten głosik w mojej głowie tak krzyczy o łaskę dla niej? No cóż, myślę, że miałam złe nastawienie względem tej książki. Myślałam, że to będzie mroczna fantastyka, z dwulicowymi, zakłamanymi Diabłami, z okrutnymi rządami, krwią, intrygami, nie ukrywam, że liczyłam również na szczyptę erotyki i to właśnie w dużym stopniu mnie zgubiło. Bowiem "Ja, diablica" przedstawia nam lekką, prostą historię z połączonych gatunków romansu, młodzieżówki i fantastyki. Jest niewymagająca, nie uczy niczego nowego, nie niesie za sobą przekazu. Jest to po prostu czytadło na kilka godzin i nic więcej. Myślę też, że może autorka chciała ukazać Niebo, Piekło, istoty w nich żyjące właśnie w sposób karykaturalny. Przedstawiła wszystko z przymrużeniem oka i jeśli patrzylibyśmy na to z tej strony-ze strony groteski, humoru i paradoksu to tak, ta książka może się spodobać i BA! Ona się podoba! 

Ja zakwalifikowałam ją w złych kategoriach i dlatego się zawiodłam. 



Podsumowując, mi "Ja, diablica" niezbyt się podobała. Gdybym miała określić ją jednym słowem, powiedziałabym: NIJAKA. Lekkie czytadło. Nic więcej. 
Wiem, że wielu osobom ta książka się podobała, ale niestety nie zaliczam się do tego grona. Czy polecam? Wychodzi na to, że nie, ale jeśli chcecie coś lekkiego, coś co rzuci inne, paradoksalne spojrzenie na ten cały świat na górze i na dole, to śmiało, spróbujcie! ;)




Czytaliście? Polubiliście?

Może dopiero planujecie?
Dajcie znać w komentarzach!



~Marta

22 komentarze:

  1. Jeśli się nie myle to byla jedna z pierwszych powieści Miszczuk, a początkujący autorzy często chcą za duzo przekazać na raz :c Ja na razie po tą panią nie sięgam... Ani nie tego szukam, Ani nie sądzę by mi sie jej książki bardzo spodobały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co słyszałam, a mogłam słyszeć źle, był to debiut tej autorki i podobno napisała to w wieku 19. lat. Być może usprawiedliwia to ją w jakimś stopniu, ale i tak niesmak pozostaje. Na razie również nie planuję już sięgać po pozostałe powieści Miszczuk, bo się do niej zraziłam. To autorka nie dla mnie-jak się okazało.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ja mam o niej zupelnie inne zdanie!
    Przede wszystkim o Belecie, który jak dla mnie jest nieziemski i cudowny <3
    Dla mnie pomysł był super, chociaż zgadzam się - jest to lekka, prosta młodzieżówka z humorem. Ale za to mi bardzo się podobała!
    Ale trójkąt miłosny i Piotruś - to były dwa aspekty, które według mnie się autorce nie udały :/

    Pozdrawiam!
    zaczytana-w-fantastyce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile ludzi, tyle opinii :D Zdania są zawsze podzielone. Ale to dobrze, że autorka ma swoje grono zwolenników.
      Ja natrafiłam już na tylu wspaniałych, nieziemskich i cudownych mężczyzn i większość z nich została moimi mężami książkowymi, że taki Belet nie zrobił na mnie piorunującego wrażenie, a wręcz wydał mi się dziecinny.
      Trójkąt miłosny to dno :/ A Piotruś to chodząca porażka.
      Ale przyznać muszę, że ostatnie zdanie Beleta było intrygujące. Mimo to i tak nie sięgnę po kolejną część.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Ech, nie cierpię przewidywalności w książkach. I banalności również. A trójkątów miłosnych nie trawię. I mimo to, mam zamiar przeczytać tę trylogię XD Długo się zastanawiałam, za którą powieść Miszczuk zabrać się w pierwszej kolejności i w końcu stanęło, że będzie do "Szeptucha", bo zgłosiłam się już do Book Tour'u. Jeśli mi się spodoba, to zapewne przeczytam też "Ja, diablicę" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osz Ty! Teraz to mnie zaskoczyłaś :D Nie znosisz tylu elementów, które występują w tej książce, a mimo to trylogię przeczytasz. To się nazywa konsekwentność! I zrozum tu kobietę! :D
      Miałam kiedyś ochotę na "Szeptuchę", ale widzisz-po tak słabym początku poznawania autorki jednak podziękuję.

      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  4. Po przeczytaniu tej książki miałam podobne odczucia do Ciebie.
    Wciąż nie wiem, czy kiedykolwiek sięgnę po kolejny tom. Zdecydowanie bardziej spodobała mi się "Szeptucha" otwierająca inny cykl autorki. :)
    Pozdrawiam!
    Zapraszam na mój kanał na YT

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff, to dobrze, że nie jestem sama z całym tym moim narzekaniem :D
      Ja zdecydowanie nie sięgnę po kolejne tomy. Musiałabym być chyba pozbawiona innych książek do czytania i być bardzo znudzona, żeby to zrobić, a to mi na szczęście nie grozi.
      Po "Szeptuchę" planowałam sięgnąć, ale po tak słabym początku jakim jest "Ja, diablica" postanowiłam sobie odpuścić :D

      Pozdrawiam!! :D

      Usuń
  5. Czytałam bardzo dawno całą serię i już słabo pamiętam jakie wywarła na mnie wrażenie.. i czy w ogóle wywarła? Pamiętam, że lubiłam te diabełki (Beletha i Azazela) a nie znosiłam Piotra, czy jak mu tam było :D
    Ja uważam, że ta książka ma świetny klimat i pomysł. Do tego można się nieźle uśmiać, a kreacja nieba/piekła mnie rozwaliła (w sensie pozytywnym i dosyć niewyobrażalnym).
    Pozycja dobra dla odpoczynku, rozluźnienia się.. ale nic więcej.

    Świetna opinia! :*

    Buziaki! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem Beleth i Azazel są zbyt słabo wykreowani, żebym mogła ich polubić. Niby mają w sobie to coś i są na odpowiednim torze, ale jednak wciąż dużo im brakuje i są tacy niekompletni.
      A Piotr to porażka! Jeszcze fakt, że autorka cały czas pisała o nim "Piotruś" jakby to było małe dziecko, a nie dorosły mężczyzna, strasznie mnie denerwował.
      Pomysł jest dobry-to fakt. Ale wykonanie już niestety gorsze. Zgadzam się-pozycja dobra dla odpoczynku i tyle.

      Dziękuję ♥
      Buziaki ♥

      Usuń
  6. Książki jeszcze nie czytałam i na razie nie zamierzam. Mam do niej bardzo sceptyczne podejście, chyba już diabły, mrok i trójkąty miłosne mi się przejadły.
    Pozdrawiam!
    http://sunny-snowflake.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest bardzo dobra decyzja. Trzymaj się od tej książki z daleka przez bardzo długi czas, bo możesz tylko stracić dobry humor i wystawić swoją cierpliwość na próbę. A po co niepotrzebnie się denerwować? :D
      Myślę, że trójkąty miłosne wszystkim się przejadły.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Zdecydowanie będę omijać ją szerokim łukiem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałam podobną opinię jak ja, dlatego nie robiłam recenzji, bo wiedziałam, że zjechałabym tę książkę po całości... XD. Jak czytałam twoją reckę to miałam takiego banana na ryjku! Bo w końcu ktoś przekazał to, czego ja nigdy nie przekazałam! I to mocno! Myślę, że określenia przekoloryzowana i dziwaczna pasują idealnie!
    Mnie wręcz przeciwnie - humor się nie podobał. Był taki... pusty ;____; to rzeczywiście książka, która nie wnosi niczego nowego i czasem żałuję, że w ogóle po nią sięgnęłam. Taka powieść może spoodbać się wczesnym nastolatkom, które nie maja jakichś wielkich preferencji czytelniczych. Ja byłam już na to za stara buahah.
    #SadisticWriter

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo lubię jechać po książkach po całości i kocham negatywne recenzje zwłaszcza, kiedy są napisane z humorem, a bloger pastwi się nad książką, ale nie do przesady. Nic tak nie poprawia mi humoru :D :D
      Hehehe bardzo się cieszę, że aż tak zadowoliłam Cię moją recenzją :D
      Ta książka jest w ogóle pusta i NIJAKA.
      Ja chyba nie żałuję. Przekonałam się już, jak pisze Miszczuk i czy jej książki i styl mi się spodobają, a okazało się, że nie, więc mam kolejne doświadczenie i wyrobione zdanie. A na dodatek mogłam poćwiczyć swoją cierpliwość i samokontrolę, kiedy starałam się nie rzucić tą książką o ścianę, więc jak widać-same plusy :D

      Pozdrawiam!! :*

      Usuń
  9. Spotkałam się ze skrajnymi opiniami na temat tej książki...nie zaciekawiła mnie na tyle by ryzykować

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najczęściej jest tak, że w miarę popularna książka ma skrajne opinie i wtedy nie wiadomo, czy ryzykować, czy nie. Twoja decyzja jest jednak jak najbardziej trafna.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  10. Ja bardzo lubię autorkę, a trylogię o Wiktorii nie dawno skończyłam, trzeci tom na początku kwietnia i to właśnie na ostatnim tomie się zawiodłam :) Beleth i Azazel ja ich bardzo lubię, za to z Wiktorią się zgodzę :D Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Tobie książki się podobały :D Ja nie zamierzam jednak sięgać po kolejne tomy tej trylogii. Dla mnie bohaterowie tej książki są jakimś nieporozumieniem.

      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  11. Tytuł mnie nie zachęca, okładki tej serii są wręcz odpychające i nie dam się przekonać do przeczytania :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie wręcz przeciwnie-tytuł bardzo zachęcał! :D Może i okładki nie są jakimś dziełem sztuki, ale tytuły mają fantastyczne.
      Ale i tak dobrze, że nie zamierzasz sięgać po tę trylogię. Po co marnować czas na złe książki? :D

      Pozdrawiam!

      Usuń