środa, 20 grudnia 2017

#41 "Naznaczeni śmiercią" Veronica Roth




"Naznaczeni śmierci" opisuje historię dwóch ludów: Thuvhe i Shotet, które przebywają razem w galaktyce i prowadzą spory o dominację, władzę, wpływy. W kulturze planet bardzo ważną rolę odgrywają wyrocznie, które znają losy wybranych spośród ludzi, mogą przewidywać przyszłość, a przez to są szanowane i poważane w społeczeństwie. Konflikt między ludami narasta. Dochodzi do napaści, która zmienia życie bohaterów.


Książka "Naznaczeni śmiercią" Veronicii Roth to moim zdaniem przykład tego, w jaką stronę powinien postępować rozwój młodego pisarza. Autorka wykonała kawał dobrej roboty, przez co jej nowa książka znacznie przewyższa swoim poziomem trylogię "Niezgodna".


Fabuła książka jest bardzo wciągająca. Ja jako czytelnik osobiście chłonęłam każde zdanie, pozwoliłam zaabsorbować się historii, a mimo to wciąż czułam niedosyt. Chciałam więcej i więcej z każdą kolejną kartką, a kiedy odstawiałam książkę na półkę, myślałam tylko o tym, kiedy do niej wrócę. Świat wykreowany przez Veronicę Roth jest inny, oryginalny. Zaciekawia, a nawet kusi czytelnika, przez co ten pragnie go poznać, pragnie w niego wniknąć, przebywać w jego wnętrzu. Bardzo podobało mi się to, że wydarzenia rozgrywają się w przestrzeni kosmicznej, dzięki czemu mogłam się spotkać z naprawdę pasjonującymi, oddziałującymi na wyobraźnię opisami kosmosu, planet, gwiazd czy piórzycy. Do tego osadzenie akcji w takiej przestrzeni nadaje powieści niesamowitego klimatu, który ja ostatnio pragnęłam odczuwać, przeżywać. Dlatego "atmosfera" czasu, przestrzeni, nowych technologii, współczesności bardzo przypadła mi do gustu. 



Bohaterowie mieli ciekawe osobowości, a każdy z nich posiadał niepowtarzalny charakter. Nie mówię tu tylko o głównych postaciach-Akosie i Cyrze-ale również o bohaterach drugoplanowych, którym autorka poświęciła na tyle uwagi, że wspominając ich teraz lub nawet czytając wypowiedzi w książce, mogłam powiązać je z określoną postacią. Kreacja bohaterów w "Naznaczonych śmiercią" jest na o wiele wyższym poziomie niż w "Niezgodnej". Tam postacie były niedopracowane, niekiedy coś tam zgrzytało w ich budowie, a tutaj widać jak dokładnie przemyślane są wnętrza i temperamenty bohaterów, jakie cechy zostały im przypisane. A co najważniejsze ukazano tu ich przemianę, która była pierwszorzędna. Nie chcę się za bardzo rozpisywać o Cyrze i Akosie, bo są to bohaterowie, którzy przeszli bardzo wiele i to m.in. ich charakter, ich ideały tak bardzo ewoluowały i myślę, że ciekawym zabiegiem jest samodzielne poznanie przez czytelnika osobowości tych właśnie bohaterów, ale wspomnę o Ryzeku, czyli można by rzecz, czarnym charakterze "Naznaczonych śmiercią". Kreacja Ryzeka jako tego przesiąkniętego do szpiku kości złem, brutalnością i okrucieństwem bez wątpienia wyszła autorce genialnie. Jeszcze lepszym elementem było ukazanie słabych stron Ryzeka, tego, że nie jest on niezniszczalny, niepokonany, co daje wiele możliwości i pozwala dostrzec szczelinę, w którą można wetknąć ostrze wymierzone w Ryzeka.






Kolejnym elementem, który bardzo mi się spodobał, jest motyw przeznaczenia. Czytelnicza część mej duszy bardzo lubi wszelkiego rodzaju przepowiednie, los zapisany w gwiazdach/we krwi/wynikający z dziedzictwa/pochodzenia i dlatego właśnie wątek "losów" Akosa, Cyry, Ryzeka, Eijeha i innych bohaterów niesamowicie przypadł mi do gustu. Moment, kiedy czytelnik dowiaduje się o prawdopodobnej przyszłości danej postaci i przez całą książkę śledzi wydarzenia, kolejne posunięcia bohatera i zastanawia się, czy przepowiednia się wykona, jest naprawdę genialny. To ciągłe oczekiwanie, poczucie, że w każdej chwili życiem może pokierować los i zmienić coś, namieszać, było nęcące i pociągające. 



Nie podoba mi się, kiedy w recenzjach "Naznaczonych śmiercią" ludzie na pierwszym miejscu podkreślają to, że między nastolatkami pochodzącymi z wrogich rodów rodzi się jaka więź, muszą oni pokonać jakieś trudności, bla, bla,bla. Co to do cholery Romea i Julia?! Nosz kurcze przecież to brzmi jak jakiś sztampowy romans, którego zakończenie można przewidzieć po pierwszym rozdziale, a w "Naznaczonych  śmiercią" rodząca się relacja między bohaterami gra którąś tam z kolei rolę! To nie ona wysuwa się tutaj na pierwszy plan, to nie ona jest najważniejsza. Losy, fatum wiszące nad postaciami, buntownicy, prawa, których domaga się lud Shotet, miłość braterska, waleczność, samozaparcie-to jest tutaj ważne, a nie to, że Akos i Cyra coś tam zaczynają myśleć zbereźnego na swój temat! Wątek "miłosny" nie powinien przysłaniać głównego zamiaru tej książki i moim zdaniem tego nie robi, dlatego opis "Naznaczonych śmiercią" nie powinien się równać z aspektem miłosnym. Owszem ta relacja tutaj jest ważna, zwłaszcza pod koniec książki, dodaje smaku całej historii, może się podobać (bo mi się np. podobała), ale coś co przeskakuje z 6 miejsca na 2 w priorytetach powieści (wątek ten rozwija się bardziej na 100 ostatnich stronach z 530) nie powinno warzyć na całej historii.





Coś o czym powinnam wspomnieć już wcześniej, to styl autorki. Jak już mówiłam Veronica Roth wykonała ogromny progres. Dlatego właśnie jej styl jest w książce bardzo dobry! Dialogi są stosowne do sytuacji: kiedy ma być lekko i śmiesznie jest lekko i śmiesznie, kiedy ma być poważnie jest poważnie, kiedy ma być złowrogo jest złowrogo. Opisy miejsc, osób, sytuacji są w punkt! Dobrze oddziałują na wyobraźnię, wprawiają czytelnika w niepokój, zachwyt lub strach. Czytając, czytelnik płynie przez książkę, kartki ubywają w szybkim tempie, jest lekko, bez potknięć, niekiedy dojrzale, co daje świetną równowagę.


Po skończeniu "Naznaczonych śmiercią" towarzyszyło mi jedno uczucie: niedosyt. Ja chcę więcej! Historia Akosa i Cyry totalnie mnie pochłonęła, a książkę uważam za najlepszą spośród wszystkich przeczytanych w ostatnich trzech/czterech miesiącach. Powiem wam szczerze, że nie dostrzegłam wad tej powieści. Byłam tak zabsorbowana samą fabułą, tym co się dzieje, co zaraz się okaże, że nawet jeśli ta książka ma jakieś wady, to umknęły mi one sprzed nosa. Dlatego polecam wam "Naznaczonych śmiercią" jako takie oderwanie się od rzeczywistości, nową przygodę i wspaniałe doznanie.






~Marta

4 komentarze:

  1. Podobało mi się porównanie do Romeo i Julii, haha. Osobiście nie przepadam za Roth i jej trylogią Niezgodna, wodze tam dużo luk i nieścisłości, jednak Naznaczeni są na mojej liście odkąd książka ukazała się na angielskim rynku wydawniczym. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do "Niezgodnej" mam słabość wynikającą z sentymentów.
      "Naznaczeni śmiercią" jednak są bardziej dopracowane i lepsze jeśli chodzi o sprawy techniczne: styl autorki, konstrukcja świata, kreacja bohaterów.
      Koniecznie daj znać, czy książka ci się podobała.
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Marta, ty gałganie!

    (od ponad godziny próbuje ten komentarz dodać, Internet mnie nie lubi -,-)
    Nie możesz tak nas zostawiać bo za dobrze piszesz na to, żeby pozwalać sobie na nie-pisanie <3
    Ja się tej książki osobiście boje. Opinie o niej są tak skrajne, że nie wiem, czy jestem gotowa zaryzykować ewentualną stratę czasu, tym bardziej, że Niezgodnwj nawet nie dałam rady dokończyć :/ no i niby ufam twoim opiniom, niby kusisz i dajesz obietnicę niezłej historii... Ale ja się jednak wstrzymam jeszcze. Niechaj splynie na mnie natchnienie do tej książki 😂
    Buziaki i obyś tu została na dłużej <3
    Ula

    www.doinnego.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się przecież umówiłyśmy, że świat się nie zawali, jeśli raz na jakiś czas zniknę :D
      Prawda? Strasznie dużo tych skrajnych opinii. Wychodzi na to, że książki Roth albo się kocha, albo nienawidzi. Jak widać ja zaliczam się do pierwszej kategorii już od czasów "Niezgodnej", więc skoro tobie pierwsza seria tej autorki się nie podobała, to może warto posłuchać intuicji i "Naznaczonych" też sobie odpuścić. Myślę bowiem, że możesz się zaliczać do drugiej grupy. Hahahahha :D
      Buziaki ♥

      Usuń