OPIS FABUŁY:
Powstanie Warszawskie miało trwać kilka dni. Godzina "W" zastała kobiety w codziennych sytuacjach: na ulicach, w pracy, w domach. Walczyły wszystkie, każda na swój sposób. Ratowały rannych, chroniły swoje dzieci, chwyciły za broń. Umawiały się na randki w cieniu spadających bomb, brały śluby w białych kitlach sanitariuszek zamiast sukien. Odniosły największe zwycięstwo-przeżyły.
TYTUŁEM WSTĘPU:
Książka Dziewczyny z Powstania jest zbiorem opowiadań jedenastu kobiet, które przeżyły Powstanie Warszawskie. Oprócz ich relacji z przebiegu wojny, w książce znajdują się również zdjęcia przedstawiające ich życie i zrujnowaną Warszawę.
MOJA OPINIA:
Uważam, że z tą pozycją powinien zapoznać się każdy. W książce poznajemy historię ludzkiego życia, czytamy o realiach panujących podczas wojny. Nie są to suche fakty, jakimi raczy nas współczesna szkoła-są to prawdziwe relacje walczących kobiet.
Ta książka wywołała we mnie tak wiele emocji: ŚMIECH-z opowieści kobiet o sytuacjach, które choć na chwilę pozwalały im zapomnieć o wojnie, STRACH-o życie tych wszystkich ludzi mających nadzieję, WSPÓŁCZUCIE-dla małych dzieci, dla walczących i rannych, SMUTEK- z powodu upadku mojej stolicy, z powodu śmierci tak wielu ludzi , ZŁOŚĆ-na Rosjan, którzy nie przyszli nam z pomocą, na Niemców, którzy gwałcili kobiety, mordowali i grabili rodziny.
Czytałam tę książkę z lekkim niedowierzaniem. Jestem młoda, o wojnie słyszałam tylko z opowiadań dziadków, nie miałam z nią styczności, a w szkole nie uczą niczego konkretnego.
Ale to co przeczytałam na kartach tej powieści, to było jak zimny prysznic. Można powiedzieć, że Anna Herbich otworzyła mi oczy na to, co naprawdę działo się podczas wojny i Powstania.
- Kobiety, dzieci, a nawet staruszki były brutalnie gwałcone, a potem najczęściej zabijane-nawet trzyletnich dziewczynek nie oszczędzano!!
- Do kanałów, którymi przedzierali się Polacy, Niemcy wrzucali granaty albo środki trujące. Jak już jesteśmy przy kanałach, trzeba wspomnieć jakie warunki w nich panowały: niewyobrażalny smród, brudna ciecz po kolana, w której pływały odpadki i zdechłe szczury, trupy tych, którzy polegli.
- Getta-"miasta" dla Żydów. Jak w nich było? Myślę, że najlepiej oddaje to ten cytat:"Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego wejścia do getta. Rozgorączkowany tłum biegający tam i z powrotem. Wszędzie migające ryksze. Ludzie żebrzący, a obok handlarze. Głośne targi, krzyki. Mimo tego ruchu nad wszystkim unosiło się poczucie całkowitej beznadziei i rozpaczy. Trudno to dziś opisać słowami. Najgorszy widok to te strasznie wychudzone, obdarte dzieci. Leżące na ulicy, umierające albo już martwe" ....
- Mycie? Nie było o nim mowy. Jedynie może jakaś wilgotna chusteczka.
- Miesiączka? Żadna z kobiet jej nie miała: ze stresu, z braku jedzenia.
- Bandaże? Woda do odkażenia? Nie. Jeśli sanitariuszki dobrze się przygotowały to i tak opatrunków wystarczyło tylko na kilka dni-tak wiele było rannych. Potem? Były już tylko skrawki szmat.
- Jedzenie? Tylko wtedy, jeśli złapano jakąś kurę, ukradziono warzywa, owoce ( "zapasy" starczały na niewielki okres czasu)
Najbardziej smutną rzeczą była....naiwność powstańców. Myśleli, że bitwa potrwa trzy góra cztery dni, byli przekonani o swoim zwycięstwie. Nie byli przygotowani na 63 dni śmierci i zabijania. Oni do końca wierzyli, że ktoś im pomoże, że może im się udać. Poddanie? Przyjęli z największą rozpaczą...
Czy kiedykolwiek sanitariuszki, łączniczki i żołnierze zastanawiali się nad tym, czy iść na wojnę? Oczywiście, że nie. Walka w obronie ojczyzny była dla nich czymś naturalnym. Od dziecka wpajano im miłość do Polski, więc kiedy przyszedł czas na wojnę, nie mieli żadnych wątpliwości. Robili to co do nich należało. Znosili cierpienia, tortury, widok martwej rodziny. Walczyli z miłości...
Dziewczyny z powstania to książka, który uczy pięknych wartości: patriotyzmu, miłości, odwagi, człowieczeństwa. Zwraca uwagę na ważną rolę kobiet podczas wojny, których było wiele, a tak mało zostało docenionych.
Książkę skończyłam czytać kilka dni temu, a wciąż mam w głowie wszystkie te przejmujące wydarzenia, zdjęcia upadłej Warszawy przesuwają się w mojej głowie.
Napisałam ten post, ale mam wrażenie, że moje słowa nie mogą do końca oddać wspaniałości tej książki. Jest jeszcze tyle rzeczy, na które powinno się zwrócić uwagę, m.in. na pomoc Żydom, których polskie rodziny ukrywały w swoich domach,. Tę książkę po prostu trzeba przeczytać, a potem zastanowić się, czy za taką Polskę walczyli Polacy?
CYTATY, KTÓRE ZAPADŁY MI W PAMIĘĆ:
- "Wojna wyciągnęła z ludzi wszystko, co najgorsze. Ludzkie życie nie miało żadnej wartości"
- "Pamiętam jak zostałam zawołana do rannych w bramie na Nowomiejskiej. Zobaczyłam tam klęczącą kobietę z obłędem w oczach. Na jej kolanach leżała córeczka-bez obu rąk i bez obu nóg. A co najgorsze była przytomna. Wołała: Mamusiu, jak to strasznie boli!. A potem: Mamusiu, ja umieram. Tak strasznie płakała"
- "Na podwórzu leżała kobieta z niemowlęciem przytulonym do piersi. Miała blond włosy do ramion, z modnym wówczas lokiem nad czołem. Oboje, ona i dziecko się palili"
- "Gdy byłam mała, babcia powtarzała mi, że kobieta ze Wschodnich Ziem musi urodzić dużo dzieci. Bo jedno zginie podczas powstania, drugie zostanie rozstrzelane, a trzecie wywiezione na Sybir. Dopiero kolejne może będzie miało więcej szczęścia i przetrwa. Jako dorosła kobieta przekonałam się, że babcia miała rację".
OCENA KOŃCOWA: 40/40
Dziewczyny z powstania to książka, po którą nie raz jeszcze sięgnę, do której będę powracała myślami przez długi czas, bo jej po po prostu nie da się zapomnieć.
~Jęcząca Marta
Słyszałam naprawdę wiele dobrego o tej książce, główną jej zaletą jest chyba to, że to po prostu historie z życia wzięte...Masakra, nie mieć miesiączki, trzeba być naprawdę na skraju wycieńczenia ;/
OdpowiedzUsuńWarto wspomnieć, że wydanie jest naprawdę piękne :)
Historie z życia wzięta mają w sobie tą umiejętność chwycenia czytelnika za serce-coś pięknego! To prawda, że okładka jest śliczna ♥
Usuń