Bardzo obawiałam się lektury "Dworu skrzydeł i zguby", bo słyszałam, że jest on gorszy od "Dworu mgieł i furii" i szczerze nie miałam ochoty się o tym przekonywać. Teraz jestem już po trzecim tomie i pomimo tego, że mam pewne zastrzeżenia, to ACOWAR uważam za najlepszą część. Może to dlatego, że wrażenia po przeczytaniu książki wciąż są świeże, a może naprawdę jest on najlepszy. Opisu przybliżać może nie będę. Kto zna poprzednie tomu to wie, o co chodzi, a reszcie nie będę spoilerować. Przechodzę do swojej opinii!
Chciałabym zacząć od bohaterów, bo w tym tomie ich kreacja została najlepiej wykonana. Feyra, która we wcześniejszych częściach była bez charakteru, mdła, zagubiona i po prostu nijaka, teraz jest silną, podstępną, niezależną Fae. Bierze sprawy w swoje ręce, w zależności od sytuacji potrafi zachować się jak Księżna, przyjaciółka, czy siostra. Do tego jest błyskotliwa, bystra i myśli! Myśli! Na Kocioł ona myśli! Nie uzależnia się już od innych osób, tylko sama podejmuje decyzje o sobie, swoich działaniach i na własną rękę szuka też wsparcia do walki z Hybernią. Co jak co, ale Feyra w tym tomie to babka z jajem i naprawdę można ją polubić.
Logiczne byłoby, że gdy już poklikałam trochę o Feyrze, to przejdę teraz do Rhysa, ale w sumie mam o nim nie wiele do powiedzenia. Tak jak i w poprzednich częściach, ma głowę na karku, kalkuje, jest przenikliwy, do tego oczywiście troszczy się o przyjaciół, o swój lud w Velaris, co dialog to praktycznie rzuca nam jakimś tekstem, po którym czytelnik robi coś takiego:
Rhys "gasi" wszystkich pozostałych bohaterów na potęgę, zapewnia nam humor i podtrzymuje ten swój nieziemski obraz z poprzednich części.
Męskimi postaciami, o których wolałabym opowiedzieć są Kasjan i Azriel. Wiecie, tak w skrócie to oni wygrali tę książkę. Autorka w końcu rozwinęła nam tu grupkę Rhysa, a Kasjana i Azriela to potraktowała lepiej od całej reszty, bo w tym tomie dwójka Illyrów wymiata. Kasjan ze swoją lekką arogancją, silnym charakterem, zadziornością, ale też wiedzą i mężnym sercem, do tego w zestawieniu z Nestą-ich dialogi, a raczej burknięcia, docinki i wzajemne denerwowanie było naprawdę fantastyczne. Oraz Azriel ze swoją dziką naturą, odwagą, ale też delikatnością i empatią w stosunku do Elainy, pod wpływem której się zmienia, otwiera. Piękne jest to jak te postaci rozwijają się pod wpływem innych osób, ale też z własnej woli.
Teraz biorę na tapet Nestę i Elainę. Te tchórzliwe, bezbronne siostry Feyry również w tej części przechodzą metamorfozę. I myślę, że tutaj na uwagę bardziej zasługuję Nesta, bo jej konsekwentność, upór, determinacja, które już w sumie mogliśmy dostrzec w pierwszej części, imponowała mi nie raz. Nesta jest wyjątkową bohaterką. Z jednej strony potrafi udawać obojętną, zimną, a z drugiej strony w tej osobie jest bardzo wiele uczuć, z którymi ona próbuje sobie poradzić. Jej miłość do Elainy i nienawiść do reszty świata sprawia, że autentycznie odczuwałam żal myśląc o jej życiu, o tym co ona również musiała przejść. Elaina natomiast to, nie ukrywajmy, z początku wrak dawnej siebie. Osoba o wielkim sercu, przepełnionym miłością, osoba delikatna, wrażliwa tak zupełnie inna od tych silnych pozostałych bohaterów. I mimo tego można ją nazwać wytrwałą i twardą, co pokazują najlepiej ostatnie sceny.
Czas na Luciena. Nie powiem, żebym pałała do jego osoby jakąś wielką sympatią, ale muszę przyznać, że w "Dworze skrzydeł i zguby" Lucien punktuje i to nie raz. To, że mamy możliwość bliższego poznania tej postaci, sprawia, że zmienia się nasze wyobrażenie o nim i mogłoby się wydawać, że był on ślepo posłuszny Tamlinowi, że nie miał własnego zdania, ale w ACOWARZE ukazują się inne jego cechy: przebiegłość, spryt, pomysłowość i bystrość. W końcu nie bez powodu nosił on maskę lisa, prawda? Lucien to bohater, na którego warto zwrócić uwagę i któremu warto dać szansę.
Jak już wspomniałam o Tamlinie, to do Tamlina przejdę. Doskonale wiecie, że nienawidziłam go z całych sił, ale po ACOWARZE nienawidzę go tylko z połowy sił. Ogólnie to wywarł on na mnie negatywne wrażenie, bo jego zachowanie chociażby w stosunku do Feyry na spotkaniu wszystkich książąt na Dworze Świtu, było chamskie, niesmaczne, żałosne, pełne desperacji i osobiście byłam nim tak cholernie zdegustowana, że myślałam sobie "Dobra gościu weź skończ. Zamknij tę jadaczkę!". Na szczęście z pomocą przyszedł mi Rhys (puszczam oczko do tych co czytali). I potem Tamlin w zasadzie znika, bo tak jak w połowie drugiej części zadałam sobie pytanie "Co się dzieje z Tamlinem? Gdzie on w ogóle jest?", tak tu miałam to samo. Wydarzenia toczą się własnym rytmem, nikt nawet o Tamlinie na pamięta, a zaraz ma się ejejejejeje chwileczkę, gdzie jest Tamlin? No i kiedy już się w końcu pojawia, to ma się takie confused na twarzy, bo niby coś robi, coś teoretycznie dobrego, ale w moich oczach nadal pozostaje nikim.
Tym to optymistycznym akcentem przejdę do książąt dworów. Wielki plus do autorki za to, że dała nam możliwość poznania wszystkich tych sławnych książąt Prythianu. Pojawiają się oni na spotkaniu na Dworze Świtu i to jak tam się zachowują to jest kabaret. Żeby nie odbierać wam radości z czytania tego fragmentu powiem tylko z sarkazmem, że było to zachowanie godne książąt Prythianu, zdecydowanie.
Dla tych co już czytali wspomnę jeszcze o Julianie. Zaskoczył mnie on tak, że musiałam książkę odłożyć i tak od początku do końca przeanalizować sobie, czy on na pewno prawdę mówi, a i tak nie byłam do końca pewna, czy zaraz czegoś nie wywinie. Ktoś jeszcze tak miał?
O fabule i stylu autorki nie ma się co wiele rozpisywać. Jak zawsze książka wciąga i jak zawsze nie od początku tylko po jakichś 100/150 stronach, jak zawsze jest raz żartobliwie, raz poważnie. Natomiast to o czym chcę wspomnieć to ostatnia scena walki między Hybernią a Prythianem. Nie spodziewałam się, że Sarah J. Maas potrafi pisać sceny batalistyczne, bo są one bardzo trudne do przedstawienia. No ile można pisać o tym, że ktoś dźga mieczem, czy sztyletem przeciwnika? A tutaj bardzo pozytywnie zostałam zaskoczona. Czytając tę scenę dwa razy się popłakałam, przy czym raz z ulgi...Ulgi! Tak jakbym ja była na polu bitwy i walczyła w niej. I właśnie z tej sceny biją emocje i to niesamowicie silne. Moim zdaniem jest to najlepsza część całej książki i zdecydowanie moja ulubiona. To jak Sarah opisuje Illyrów w walce, a zwłaszcza to, jak opisuje Kasjana, na jakie szczegóły zwraca przy tym uwagę, jak mówi, że dla niego walka to symfonia, to tak ściska człowieka za serca, tak bardzo zachwyca. Świetne jest to jak autorka przeskakuje w opisywaniu, żeby nie zrobiło się nudno i monotonnie. To jak raz opisuje wydarzenia na lewej flance, raz na prawej, również to jak niesamowite plot twisty robi, jak udaje jej się wciągnąć czytelników w tę całą jatkę, jak sprawia, że czujemy na sobie pot i krew bohaterów. Coś fenomenalnego!
Sceny erotyczne... Po drugiej części słyszałam wiele opinii o tym, że Sarah J. Maas zrobiła z ACOMAFU Greya. I owszem tych scen było tam dużo i były one opisane bardzo szczegółowo, poetycko i jednocześnie nieprzyzwoicie, biorąc pod uwagę to, do kogo te książki są skierowane. W "Dworze skrzydeł i zguby" sceny erotyczne również występują. ALE. Nie rażą już one tak po oczach, jak w drugim tomie. Osobiście nie czułam się już taki zniesmaczona, bo autorka w końcu odnalazła to idealne wyważenie, potrafiła opisać to po pierwsze o wiele krócej, po drugie nie tak wulgarnie, a po trzecie z większym uczuciem.
Zakończenie jest otwarte. Nawet nie wiecie jak mnie to zdziwiło, bo ACOWAR miał być ostatnim tomem, z tego co słyszałam jakieś nowelki miały się tylko pojawić, więc pełnego zakończenia oczekiwałam, a tu tak w zasadzie mamy dokończony tylko jeden wątek-wątek Feyry i Rhysa. A co do cholery z Kasjanem, Azrielem, Nestą, Elainą, Mor, Amreną, Lucienem, Tamlinem, Dworem Jesieni, ludzkimi królowymi, traktatem???? Wszystko pozostało otwarte! Oczywiście ja mogę się domyślać, dopowiedzieć sobie całą resztę, ale serio? Tak trudno było dopisać jeden czy dwa rozdziały, gdzie wystarczyłoby przynajmniej w kilku zdaniach opisać losy któregoś z bohaterów? Nie chcę mówić, że zakończenie mnie rozczarowało, ale czuję po nim ogromny niedosyt.
Czy książkę polecam? Polecam całą trylogię! Ma swoje nieliczne wady, ale jeśli patrzy się na całą historię są one nieistotne. Dwory przede wszystkim bawią, wzruszają, zachwycają i są świetną rozrywką, więc czemu by się nie oderwać od rzeczywistości?
Dajcie znać czy czytaliście i czy lubicie?
~Marta
Mnie niestety te "nieliczne wady" tak bolą, że raczej... pozostane przy dwóch pierwszych tomach.
OdpowiedzUsuńRozumiem twój wybór. Mam jednak nadzieję, że choć odrobina dobrych wspomnień o Dworach z tobą pozostanie :D
UsuńUwielbiam tę serię. Jednak trochę zwlekam z poznaniem trzeciej części właśnie ze względu na niesmaczność scen erotycznych w Dworze mgieł i furii... Dobrze, że tutaj jest lepiej, jednak ja mimo wszystko wolę jeszcze poczekać ;) Cieszę się, że Maas rozwinęła grupkę Rhysa, ale martwi mnie to zakończenie... ;)
OdpowiedzUsuńNie musisz się tych scen erotycznych tak bardzo obawiać. Naprawdę jest ich w trzeciej części dużo mniej i są one bardziej subtelne. Wciąż nie wiem, co mam myśleć o zakończeniu. Może w nowelkach wszystko się wyjaśni? Na razie możemy sobie tylko gdybać. Koniecznie daj znać o twoich wrażeniach po przeczytaniu ACOWARU ♥
UsuńBardzo miło czyta się Twoją recenzję :) I tak właściwie to zgadzam się z Tobą i uwielbiam całą serię Dworów ♥
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
https://ogrodliteracki.blogspot.com/
Bardzo dziękuję ♥
UsuńI cieszę się, że poznałam kolejną fankę Dworów *.*
Na pewno zajrzę :*
Dobra, ja Ci powiem tak - nie zgadzam się z każdym jednym punktem tutaj, bez kitu xD
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że czytałyśmy kompletnie inne książki xD
W takim razie nie będę Ci wyliczać na temat czego mam odmienne zdanie, bo... mam odmienne zdanie na temat wszystkiego xD Zresztą jak będziesz chciała, to u mnie recenzja też jest xD
Ale wiesz, mi to to lotto, najważniejsze, że CI się podobała <3
Niekulturalna Kasia
Przeczytałam twoją reckę, bo nie wierzyłam, że naprawdę w niczym nie miałyśmy podobnych odczuć i cholera masz rację. Nie wiem, jak to możliwe... Wszystko co ty ganisz, ja wzięłam za plus. To ten urok czytania książek 😂 No nic, summa summarum obie polecamy tę trylogię, ale wiemy, że ma wady, to najważniejsze.
UsuńPrzeczytałam wszystkie trzy tomy, ale najbardziej podobał mi się drugi tom :) A Rhys rzeczywiście jest wspaniałą postacią :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia z mowmikate
Wiele osób uwielbia drugi tom, który faktycznie jest genialny m.in. przez dużą obecność Rhysa.
UsuńPozdrawiam!
Uwielbiam całą serię "Dworów" i czekam na jakąś zapowiedź czwartego tomu, bo w Anglii jest już zapowiedziana na maj. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
lunafisher.blogspot.com
Również nie mogę się doczekać 4 tomu. To chyba będą jakieś nowelki czy coś, ale nie ma to żadnego znaczenia-im więcej Prythianu tym lepiej, nieważne w jakiej formie.
UsuńPozdrawiam!
Broniłam się przed twórczością Maas bardzo długo! Z każdej strony zasypywały mnie Dwory albo Szklany tron. Jako miłośniczka horrorów, thrillerów psychologicznych i klasycznej fantastyki zastanawiałam się o co z nią chodzi, że nagle wybuchła Maasmania. Po namowach koleżanki złamałam się i BUM! dostałam Dworem cierni po głowie - przeczytany w dwa dni z wypiekami na twarzy - w sumie super, że tak późno bo na Dwór mgieł czekałam tylko kilka tygodni... pochłonęłam w trzy dni na przemian płacząc i się śmiejąc. A potem oczekiwanie bardzo dłużące się na wielki finał (oczywiście między czasie pochłonęłam nowelki z Celaeną w roli głównej i Szklany Tron - ale na razie tylko pierwszą część), i przyszedł ten piękny dzień kiedy wzięłam się za Dwór skrzydeł i? Po 200 stronach rzuciłam go na półkę, na cały miesiąc! Nie mogłam przetrawić pobytu na dworze wiosny, dłużyło mi się nudziło. Musiałam dojrzeć! I wreszcie w grudniu czytałam cały dzień i całą noc płacząc, obgryzając wszystkie paznokcie i budząc domowników! Zdecydowanie to najlepsza część. Jak ja przezywałam historie Azriela i Kasjana, jak ja z nimi cierpiałam. Fenomenalne pióro i masa emocji. I tak jak Ty czuję niedosyt, ale mam nadzieję że majowa premiera pozytywnie nas zaskoczy. I przez tą autorkę mój pokój jest zasypany zakładkami, magnetycznymi zakładkami, fanartami... z książek Maas. Co ona robi z człowiekiem!
OdpowiedzUsuńO matko! Jaki esej :D
Pozdrawiam wszystkie uzależnione od Rhysa osoby!
Ewa
www.mybooksandpoetry.blogspot.com
Łooo, ale się rozpisałaś. I to jak emocjonalnie ♡♡ Często sama się zastanawiam, co to Maas ze mną zrobiła. Zdecydowanie jest to jedna z moich ukochanych autorek. W jej książkach można znaleźć mnóstwo wad i błędów, ale mi one zawsze umykają. Te historie są tak dobre, że na niektóre niedociągnięcia można przymknąć oko.
UsuńJa na szczęście Maas poznałam, kiedy takiego wielkiego szału jeszcze na nią nie było. Byłam jedną z pierwszych, które bombardowały innych pozytywnymi recenzjami i na blogu przez długi czas była Maas w dużych ilościach.
Czekam na więcej od tej autorki, a każda kolejna zapowiedź to Rhys.....eeee to znaczy miód na moje serce.
Pozdrawiam! ;*