sobota, 3 lutego 2018

#45 "Zdrajca tronu" Alwyn Hamilton




Jeśli czytaliście moją opinię na temat "Buntowniczki z pustyni" to doskonale wiecie, że ani mnie ta książka nie porwała, ani nie zwaliła z nóg, ani nawet nie zachwyciła swoją "oryginalnością". Była dobrą młodzieżówką z kilkoma wadami, której potencjał nie został do końca wykorzystany. 


Zachęcona jednak bardzo pochlebnymi recenzjami "Zdrajcy tronu" postanowiłam dać szansę drugiej części, bo naprawdę miałam nadzieję, że to tylko pierwszy tom jest nijaki, a za to w drugim coś się dzieje! Jednakże, moi kochani, ponarzekam sobie dziś i to porządnie! 


Pierwsze od czego zacznę to styl autorki, który mierził mnie już w pierwszym tomie. Narzekałam na nielogiczne zdania i problemy z opisywaniem akcji. A co mamy tutaj? Moje krytyczne oko znalazło:

-jedno zdanie pozbawione sensu, mianowicie: 

"W istocie, jego naprawdę były godne władcy całej pustyni."

-pięć scen, w których ewidentnie ktoś nie potrafił określić płci jednej z bohaterek.

Przytoczony wyżej element to była porażka tej książki. Przez pierwsze strony zastanawiałam się, czy Imin to chłopak czy dziewczyna, bo raz miałam do czynienia z czasownikami w r. męskim, a raz w r. żeńskim. Albo leży tu tłumaczenie, albo autorka nie przemyślała do końca tego, co chciała osiągnąć. Bo ja rozumiem, że Imin jest zmiennokształtna, w jednej chwili może być kobietą, a w drugiej mężczyzną, ale nie wiąże się to z tym, że gdy ona przeobraża się w kogoś innego, to automatycznie zmienia się jej płeć. Imin jest cały czas kobietą, więc bez sensu pisać o niej jak o mężczyźnie tylko dlatego, że chwilowo przywdziała ona taką postać. Przykładowe zdanie w ustach Imin: "Musiałem biec przez całą drogę." brzmi po prostu śmiesznie. Dopowiedzenia dialogowe przy kwestiach Imin, typu "Zmierzył mnie wzrokiem" lub "Imin natychmiast zauważył go w tłumie", nie mają sensu, bo gdyby Imin miała na imię Alicja, to wyglądałoby to tak: Alicja natychmiast zauważył go w tłumie (na polskim imieniu lepiej widać, o co się czepiam, a nie czepiam się o głupotę).
Jeśli chodzi jeszcze o styl autorki, to, szczególnie pod koniec, leżą i zdychają opisy akcji. Znów miałam wrażenie, że Hamilton urywa nam coś w połowie, myśl jest jakby niedokończona, jest chaotycznie i niezrozumiale. Na szczęście, jak powiedziałam, dopiero pod koniec książki.
Poza tymi aspektami, które wymieniłam autorka poprawiła swój warsztat pisarski, bo z nijakiego stał się on w miarę zjadliwy. Przedstawioną historię czyta się już dużo lepiej, opisy bardziej oddziałują  na wyobraźnię, dialogi są bardziej błyskotliwe, pojawia się humor, od opisanych scen biją jakieś emocje, książka niesamowicie wciąga i nie sposób się od niej oderwać chociaż na krótką chwilę.


Przejdźmy do wątku miłosnego. Wiecie, że Amani i Jin coś tam po pierwszej części do siebie czują i byłam ciekawa, jak ich relacja potoczy się w "Zdrajcy tronu", bo w "Buntowniczce z pustyni" wątek ten był bardzo przyjemny w odbiorze i zaciekawiał mnie. Ale tutaj...Na kocioł.Trzymajcie mnie. Bo zaraz wyjdę z siebie. 
Zacznijmy od tego, że ostrzegano mnie, iż w drugiej części jest niezbyt dużo Jina, co może mi się nie podobać, zważywszy na fakt, że bardzo polubiłam tę postać. I naprawdę myślałam, że będę na to narzekać, ale NIE! "Wyrzucenie" Jina z tej książki, ograniczenie występowania jego postaci do minimum, to jedna z niewielu rzeczy jaki się autorce udały. W pierwszych scenach Jin-Amani zaczynało mi zgrzytać. Ta ich relacja ni z dupy ni z pietruchy zaczęła się sypać, między bohaterami pojawiły się jakieś nieuzasadnione, bezpodstawne pretensje, kłótnie o nic, wyssane z palca problemy i to wszystko zmierzało do jednej wielkiej katastrofy (coś jak relacja Tris i Cztery w "Zbuntowanej"-same kłótnie, bo autorka nie miała pomysłu, jak rozwinąć wątek miłosny). Na szczęście Hamilton pozbywa się Jina, który wraca dopiero pod koniec historii i %&$#!!&@...
Tak jak w pierwszym przypadku autorka przesadziła z dramaturgią i wielką dramą w związku Jina i Amani, tak pod koniec wlepiła słodkie, wręcz ociekające uczuciem, epickie sceny z udziałem tej dwójki. Co mam na myśli mówiąc epickie? Pisane prosto pod scenariusz, oklepane, takie na których młode dziewczęta mają westchnąć i zazdrościć głównej bohaterce partnera. Akcja typu: ostrzeliwują nas z każdej strony, ale zdążymy jeszcze złączyć usta w namiętnym pocałunku ALBO biedna, wyczerpana Amani upada podczas walki, (heeej, kule nadal nam latają nad głowami) a Jin niczym heros podchodzi do niej, bierze w ramiona i ratuje. Serio Hamilton? Ale naprawdę?? Musiałaś? To było tak głupie, przerysowane i cukierkowe...Błagam nigdy więcej...


Trzeci element, na który sobie ponarzekam, to konsekwentność Amani, która sypie się w miarę postępowania historii. Amani miała potencjał na świetną, oryginalną bohaterkę książek młodzieżowych, która w końcu nie będzie chciała zbawiać świata i będzie popełniała mnóstwo błędów, a nie będzie kreowana na chodzący ideał. Jednak autorka i tym razem poszła nie w tym kierunku, w którym powinna, bo Amani zmienia nam się w tę wyzwolicielkę, wojowniczkę, zbawczynię świata, co dokładniej widać w ostatnich scenach (dla tych co czytali: przemowa Amani do buntowników). Postać Amani się zmienia i to zmienia na gorsze. To już nie jest ta dziewczyna z pazurem, Niebieskooka Bandytka z pierwszej części. Niekiedy miałam wręcz wrażenie, że mam do czynienia z jakąś miękką kluchą. Konsekwentność Amani działa na zasadzie-podaję przykład: Jin pojawia się w miejscu, gdzie przebywa Amani. Ta nakazuje sobie spokój i opanowanie, bo nie chce zdradzić rebelii i samej siebie przed Sułtanem. Zmusza się do pozostania na miejscu, bo wie, że to słuszne wyjście, po czym za sekundę pada tekst "Niech sobie sułtan na mnie patrzy", w dupie mam to co sobie pomyśli i Amani idzie d0 Jina. Bo chce. Bo ma taką ochotę. Bo kto jej zabroni. Serio dziewczyno, czy ty czasami mózgu używasz?



Czwarta kwestia. Opiszę bez spoilerów, co mniej więcej mnie zdenerwowało. Kobieta rodzi, krzyczy na cały pałac tak, że pół miasta ją słyszy, jest wyczerpana, bo właśnie wydała dziecko na świat, straciła dużo krwi, ale za chwilę zakasa spódnicę i sprintem przez korytarze! Można? Można! 

Zakończenie książki było.....No właśnie, ono było. I tyle. To, co się tam stało, miało ewidentnie wywołać emocje w czytelniku (i we mnie chyba jakieś wywołało, bo gdzieś tam się łezka jakaś w oku zakręciła), zaszokować, wbić w fotel i sprawić, że dostrzeże się geniusz autorki, ale oprócz incydentu w nawiasie, to zakończenie spłynęło po mnie jak po kaczce. 

"Zdrajca tronu" jest lepszą częścią niż "Buntowniczka z pustyni", pomimo tylu wad. Akcja staje się ciekawsza, historia nabiera rozpędu, wciąga, pojawia się szeroki wachlarz bohaterów, lepiej poznajemy dane postacie. Nadal zachwyca klimat książki, ten gorący, pustynny, niespotykany świat, który intryguje, szokuje i zachwyca. Wątek Dżinów jest bardziej rozwinięty, mamy możliwość poznania historii magii, tego jak się to wszystko zaczęło i to jest element, który broni tę książkę. 

Co podobało mi się oprócz tych kwestii wymienionych powyżej? Rozdziały, które posiadały tytuł. Z tego, co pamiętam były trzy takie wstawki pisane z perspektywy kogoś innego niż Amani. Były one pierwszorzędne! Ciekawiły, intrygowały, świetnie wplatały się w historię, były genialnie opisane pod względem kompozycji i tajemniczości, więc tu naprawdę brawa dla autorki.


Ostatnim elementem, który mi się podobał są bohaterowie, ale drugoplanowi, bo ci pierwszoplanowi tyłka mi nie urwali, a wręcz nawet rozczarowali-ich kreacja wyszła mdle i zwyczajnie. Za to właśnie poboczne postaci miały w sobie tę iskrę, były sprytne, inteligentne, posiadały silne charaktery i ja jako czytelnik z nimi poczułam większą więź niż np. z Amani. 

"Buntowniczka z pustyni" i "Zdrajca tronu" to książki, na temat których za rok czy dwa nie będę wiele pamiętać, nie będę miała wiele do powiedzenia i wylecą mi z głowy te szczegóły czy jako taka historia w nich ukazana. Główny tor pewnie będę pamiętała, ale o co w nim chodziło, co się wydarzyło, kim byli bohaterowie? 

Patrząc na całość mam wrażenie, że ta seria czy trylogia (nie wiem, ile będzie części) jest schematyczna. Pierwszy tom: dziewczyna, która poszukuje siebie, dąży do czegoś, chce coś udowodnić, osiągnąć, dowiaduje się pewnych kwestii o swojej naturze, to zmienia jej życie i od teraz nastolatka musi sobie poradzić w nowej rzeczywistości. Gdzieś tam w tle problemy polityczne, wojna na horyzoncie. Drugi tom: REBELIA! BUNT! I rebelia, i bunt, i rebelia..... I gdzieś to już chyba także w drugiej części było, nieprawdaż? 


Mam wrażenie, że wyszła z tego bardzo niepochlebna recenzja, a przecież nie byłam aż tak rozczarowana "Zdrajcą tronu" i podtrzymuję to, że jest on lepszy od pierwszej części. Mimo to, wydaję mi się, że "Buntowniczkę..." potraktowałam trochę bardziej ulgowo, a tę tu powieść zmieszałam z błotem. No nic, jakoś przeżyję.

Czy polecam?Jeśli pierwszy tom ci się podobał, to śmiało! Jeśli pierwszy tom cię zachwycił, to na co jeszcze czekasz? Ale jeśli miałeś mieszane uczucia, nie byłeś przekonany do historii Amani, zauważyłeś wady i nieścisłości i nie jesteś do końca przekonany, czy ta seria trafia w twoje gusta, to może lepiej będzie odpuścić.

 



~Marta

24 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Nic na siłę. A jaki gatunek książek preferujesz ? Tak z czystej ciekawości.

      Usuń
  2. Już sama nie wiem czy czytać tą serię czy nie... :D
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe tyle opinii i nie wiadomo jaką decyzję podjąć. Może daj szansę pierwszej części i jeśli ci się spodoba, to wtedy sięgniesz ze spokojem po drugą.
      Również pozdrawiam ❤❤

      Usuń
  3. Ja omijam szerokim łukiem takie potworki, po prostu nie mam na nie czasu :) Wolę przeczytać coś sprawdzonego, a dzięki Twojej recenzji już wiem że (raczej) nie przeczytam tej serii :)

    Pozdrawiam
    Kasia z mowmikate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również mam w zwyczaju omijanie przeciętnych książek, bo czasu jest za mało na słabe powieści. Za dużo wartościowych czeka w kolejce.

      Usuń
  4. Byłam bardzo pozytywnie nastawiona do tej serii, bo był czas, że pojawiały się wyłącznie pozytywne (i to dziko wręcz!) na jej temat, ale teraz... Chyba sobie odpuszczę ;)

    Pozdrawiam ciepło,
    Paulina z naksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh taki ze mnie wyjątek od reguły-często mam jakieś "ALE" do powszechnie chwalonych książek.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. To już drugi tom a ja nawet nie przeczytałam pierwszego... Jakoś ciągle jak chcę po nią sięgnąć i kupić, to na mojej liście są ksiązki, które zdecydowanie bardziej tego potrzebują, ale może w końcu nadejdzie ten dzien :D

    Zapraszam na nową recenzję książki Colleen Hoover, Maybe someday. Czy naprawdę jest warta przeczytania??
    ..ludzie nie wybierają, w kim się zakochują. Mogą jedynie wybrać, kogo dalej będą kochać. ,,Maybe someday" Colleen Hoover.
    https://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/02/ludzie-nie-wybieraja-w-kim-sie.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd ja to znam ? Zawsze znajdzie się jakaś książka, którą trzeba koniecznie przeczytać w tym momencie i o innych się zapomina.

      Usuń
  6. Słyszałam kilka negatywnych opinii na temat warsztatu autorki :/ ale wciąż mam wielką ochotę na tę serię. To ten gorący klimat pustyni tak na mnie działa :)

    Pozdrawiam i obserwuję,
    toukie z http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/ 💖

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie daj znać, kiedy będziesz już po lekturze tej serii. Ciekawa jestem, czy ci się spodoba.
      Dziękuję za zostanie ze mną na dłużej.
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  7. Wrócę tu jak tylko przeczytam drugą część, bo przede mną jest jeszcze pierwsza :D

    OdpowiedzUsuń
  8. zapisuję na swojej liście książek do przeczytania! zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że pomimo tak wielu minusów i mojego biadolenia książka w jakiś sposób okazała się dla Ciebie interesująca.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. O rany, też mnie irytowało to pomieszanie z r.m i r.ż!!!! Jednak to jest mój jedyny poważniejszy zarzut, bo mimo wszystko książki uwielbiam! Cóż, zgadzam się też z schematycznością, ale mi to nie przeszkadzało aż tak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nie jestem jedyna :D Skoro uwielbiasz te książki, to zaczekam na twoją opinię o 3 tomie i wówczas zdecyduję, czy po niego sięgać, czy dać sobie spokój.

      Usuń
  10. A ja uważam, że drugi tom jest dużo lepszy od pierwszego i te intrygi pałacowe sprawdziły się w zestawieniu ze sfoszkowaną Amani, której nikt nie słuchał. Zgadzam się, że wyrzucenie Jina z fabuły wyszło książce na dobre, bo ten ich związek jest dziwny.

    I tak jak jestem bardzo czepialska i zwracam uwagę na błędy, tak w przypadku Imin(a) zupełnie nie przeszkadzała mi ta zmiana. Uważam, że chodziło o pokazanie, że Imin (specjalnie takie imię pasujące do obu płci, zupełnie jak Alex czy Hayden) równie dobrze czuje się w ciele kobiety i mężczyzny i po prostu staje się tą osobą.

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że drugi tom ci się podobał :D Jeśli zrobisz recenzję trzeciego, to na pewno wpadnę i dowiem się, czy trzyma poziom 1 i 2 części, czy może go nawet przewyższa.
      Może właśnie za bardzo się uczepiłam tej Imin, (czasami Imina) ale naprawdę, kiedy to czytałam to całe moje wnętrze się buntowało. Chociaż muszę przyznać, że teoria z tym, że Imin czuje się tak samo dobrze w ciele mężczyzny czy kobiety, jest naprawdę ciekawa.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Uśmiałam się przy twoim opisie porodu :) Książka raczej nie dla mnie lecz ma piękną okładkę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha bardzo się cieszę, że udało mi się Ciebie rozbawić. To prawda, okładka jest przepiękna. Pozdrawiam! ;)

      Usuń
  12. Świetna i rzetelna recenzja. Do tej pory stykałam się jedynie z pochlebstwami dla tej serii. Jednak osobiście z jakiegoś powodu mnie do niej nie ciągnie mimo że lubię poczytać młodzieżówki... chyba wcale nie żałuję, że wciąż te omijam.

    Pozdrawiam, Ewa

    www.mybooksandpoetry.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję ♡♡
      Myślę, że to dobra decyzja. Nie ma co na siłę czytać tej serii tylko dlatego, że jest teraz popularna, a zewsząd otaczają nas jej pozytywne recenzje. Na wszystko przyjdzie czas.
      Pozdrawiam ciepło ;*

      Usuń