wtorek, 10 lipca 2018

#56 "Księga ogni" Jane Borodale



TYTUŁ: Księga ogni

TYTUŁ ORYGINALNY: The Book of Fires 

AUTOR: Jane Borodale

WYDAWNICTWO: Mała Kurka

DATA WYDANIA: 5 czerwca 2012 r.

GATUNEK: literatura współczesna

LICZBA STRON: 448

TŁUMACZENIE: Katarzyna Mikulska 




"Księga ogni" to dość mało znana książka, o której osobiście nigdy wcześniej nie słyszałam. Nie spotkałam się z nią w blogosferze czy na bookstagramie i nie miałam pojęcia, że taka pozycja istnieje sobie na rynku wydawniczym. Trafiła w moje łapki przez przypadek i muszę przyznać, że... A nie! To za chwilę, najpierw fabuła!

Jest rok 1752. Agnes Trussel mieszka w ubogiej wiosce w Sussex. Pewnego dnia postanawia uciec do Londynu, gdyż dzieje się coś, co może okryć jej rodzinę hańbą-Agnes zachodzi w ciążę, a po ojcu dziecka śladu nie widać.
W Londynie dziewczyna zostaje pomocnicą wytwórcy fajerwerków-Johna Blacklocka. Rozpoczyna naukę nad mocą ognia i tajemnymi substancjami. 
Co się z nią stanie, kiedy domownicy odkryją prawdę? Czy Agnes zostanie wyrzucona na bruk prosto w szpony brudnego miasta? Co z tym wspólnego ma Plac Tyburn, miejsce, gdzie wieszani są ludzie?

Nie tego spodziewałam się po tej książce. Opis zapowiadał coś dużo bardziej krwawego i niebezpiecznego niż jest naprawdę. Motyw Placu Tyburn, miejsca gdzie odbywają się egzekucje, nie został prawie w ogóle wykorzystany, a tekst "nic nie ochroni jej [Agnes] przed nadciągającą katastrofą" umieszczony na okładce nie ma odniesienia w książce. Liczyłam na akcję, zagrożenia, dużo wisielców i nieustanny niepokój, a nie dostałam żadnej z tych rzeczy. I mimo tego książka finalnie nie była taka zła, a nawet mi się podobała. Co więc ją uratowało?





KLIMAT I STYL AUTORKI! "Księga ogni" to mistrzostwo pod tymi względami. Jane Borodale ma niezwykłe pióro, którym potrafi wyczarować przepiękne zdania i niesamowicie oddziałujące na wyobraźnię opisy. W cudowny sposób oddaje rzeczywistość i sprawia, że klimat tej książki można odczuć całym sobą i w stu procentach. Potrafi tak zainteresować i wciągnąć, że o losach jej bohaterów nie sposób nie myśleć. Nawet pracę Johna Blacklocka przedstawiła w interesujący i pasjonujący sposób, a uwierzcie mi trzeba być naprawdę dobrym, żeby tak żywo i ciekawie opisywać siedzenie przy stole i wbijanie prochu do drewna. Jeśli dodać do tego jeszcze fakt, że "Księga ogni" jest debiutem Jane Borodale to chapeau bas! 

BOHATEROWIE! To kolejna kwestia, która ratuję tę książkę (oprócz głównej bohaterki!). Ciężko spotkać powieść, w której bohaterowie są różnorodni i niepowtarzalni, a mimo tego autorce udało się wykreować takie właśnie postacie. Każdy z bohaterów był starannie opisany i każdy posiadał cechy, które pozwalały na ich łatwą identyfikację. Zaczynając od pana Blacklocka nieco groźnego, zamkniętego w sobie człowieka, cierpiącego po stracie bliskiej osoby, oddanego pracy, która stała się jego pasją, genialnie wykreowanego i mądrego (jest to najlepiej opisana postać w tej książce, a jej zachowanie długo pozostaje w pamięci) przechodząc przez jego służbę, czyli rubaszne, rozgadane kobiety, które miały coś do powiedzenia na każdy temat i które nadawały takiego swojskiego charakteru książce, kończąc na postaciach drugoplanowych takich jak Lettice Talbot, prostytutce, której historia była dużo głębsza i smutniejsza niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać (chętnie przeczytałabym książkę poświęconą wyłącznie jej osobie).




Przejdźmy do narzekania. 

GŁÓWNA BOHATERKA była głupia jak but. Ja rozumiem, że Agnes była młodą dziewczyną, ale w żaden sposób nie usprawiedliwia to jej idiotycznego i infantylnego zachowania. Bardzo często zastanawiałam się, czy bohaterka używa tak magicznego narządu jakim jest mózg albo czy w ogóle go posiada, bo co jak co, ale bystrością, mądrością i logiką to ona nie grzeszyła. I tak dla przykładu....UWAGA, LECĄ SPOILERY!...trzeba być naprawdę głupim, żeby wierzyć, iż jeśli jest się w ósmym miesiącu ciąży, to nikt niczego nie zauważa (Agnes była duża jak beczka) i to właśnie wtedy myśleć i próbować dokonać aborcji, bo czemu nie; trzeba być jeszcze głupszym, żeby dopiero po kilku minutach zorientować się, że ktoś z tobą seks uprawia, a w zasadzie to cię gwałci. KONIEC SPOILERÓW! Do tego przez całą książkę Agnes biadoli i roztrząsa pewną sprawę, która ostatecznie nie ma żadnego znaczenia! To wszystko składa się na tak męczącą i głupią bohaterkę, że ręce opadają!

BRAK AKCJI! W "Księdze ogni" praktycznie nic się nie dzieje. Agnes wyjeżdża ze wsi do miasta, znajduje pracę, uczy się robić fajerwerki i jednocześnie próbuje myśleć, po czym następuje zakończenie, a to wszystko na czterystu kilku stronach. Wiem, że wielu osobom będzie przeszkadzało to powolne, spokojne, chwilami nużące tempo w jakim odgrywają się wydarzenia i że brak akcji będzie dla nich torturą. W pełni to rozumiem. Przyznaję jednak, że ja pomimo braku tych żywszych wydarzeń bawiłam się dobrze i szczerze zaangażowałam się w ukazaną historię, bo ona już sama w sobie jest całkiem ciekawa. Do tego zakończenie jest bardzo interesujące i naprawdę pochłania

DIALOGI! A w zasadzie to ich brak. Zazwyczaj nie narzekam, kiedy w książce jest mało dialogów, bo preferuję opisy, które są w stanie w pełni mi wystarczyć, ale tutaj niestety muszę wytknąć ten błąd. Rozmów między bohaterami jest naprawdę niewiele, a jeśli już się pojawiają, to bardzo często nic nie wnoszą do fabuły, są niepotrzebne i nielogiczne. Zdarzało się, że po przeczytaniu jakiegoś dialogu miałam taką minę: 





Kończąc, "Księga ogni" nie jest złą pozycją zwłaszcza jak na debiut. Potrafi zaciekawić i zachwycić opisami i myślę, że zasługuje na dużo większy rozgłos niż obecnie posiada. Nie jest to jednak powieść najwyższych lotów i wymagający czytelnik będzie miał z nią problem. Decyzję na temat tego, czy przeczytać tę książkę, czy nie, pozostawiam wam!




~Marta








8 komentarzy:

  1. Poczatkowo myślałam, że się skuszę - wiesz wisielcy i te sprawy, ale jakoś opadły mi chęci, bo głupia bohaterka + brak akcji nie zapowiada ciekawej lektury. I nawet wisielcy jej nie uratują ;)

    Pozdrawiam :)
    https://zksiazkanakanapie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też żałowałam, że motyw wisielców nie został tutaj wykorzystany. Mogłoby być ciekawie.
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Ja podczas czytania recenzji: o mój boże, chcę to, chcę to tak bardzo!
    Też ja podczas czytania recenzji: o fuj, jednak nie chcę :/
    Pozdrawiam :)
    http://zagubionapomiedzywersami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahahahahaha😂
      No cóż...kobieta zmienną jest.
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. A już sądziłam, że będzie dobrze. Nie znam książki i pierwszy raz ją widzę tutaj u Ciebie ale fabuła faktycznie wydawała się intrygująca. Cóż nie znoszę głupich bohaterek więc nigdy nie przeczytam tej "perełki". Dzięki za recenzję :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ nie ma za co 😚
      Fabuła faktycznie zapowiadała się dość intrygująco, a tu niestety lipa. Zmarnowany potencjał.
      Pozdrawiam!

      Usuń